Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

góły o nowej sztuce, skandalik wielkoświatowy w felietonie ogłoszony, bo wreszcie Karol był kimś, uchem zawsze otwartem, pochwałą zawsze gotową. Przecie i charciczce swojej robiła zwierzenia! Byłaby je robiła kłodom drzewa na kominie leżącym i zegarowi ściennemu.
W głębi serca jednak zawsze oczekiwała na jakiś wypadek. Tak jak to czynią żeglarze w niebezpieczeństwie, wodziła zrozpaczonym wzrokiem po pustyni obszaru samotnego życia swego, upatrując jakiego żagla: na mglistym horyzoncie. Nie wiedziała jaki będzie ten wypadek, jaki wiatr go do niej przyniesie, do jakiego ją portu popchnie, czy będzie szalupą czy okrętem trzymasztowym, czy ładunek jego składać się będzie z trosk czy ze szczęśliwości. Każdego rana budziła się z nadzieją, że ten wypadek nastąpi i przez cały dzień przysłuchiwała się wszystkim odgłosom, zrywała się z miejsca, dziwiła się że nie przychodził, a gdy słońce zaszło, z każdym dniem smutniejsza, pragnęła żeby już było jutro.
Nadeszła wiosna. Pierwsze ciepła sprowadziły jej duszność w piersiach.
Od początku lipca liczyła na palcach ile jeszcze tygodni pozostawało do października, my-