Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/989

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O, Józefina jest pełna miłości i wdzięczności, jest udarowana prawdziwą czystością serca! Ale teraz ujrzysz prawdziwą swoją matkę i wkrótce pokochasz ją jak mnie!
Dziewczynka płakała.
Eberhard spojrzał rozrzewniony na tę wzruszającą scenę.
— Twoja matka tęskni do ciebie! twoja matka martwi się o ciebie, Józefino, musisz więc uledz jéj żądaniu. Ja tylko zastępowałam ci czasowo jéj miejsce! Zapytaj o to pana Eberharda, który przybył tu z bardzo daleka, aby cię zabrać!
— Rozumiem — jeżeli tylko pani z nami pojedziesz! rzekło z cicha dziecię głosem od łez tłumionym.
— Kochane, dobre dziecię! zawołała Karolina, i pochyliła się, aby ucałować czoło Józefiny.
Eberhard budował się tym obrazem.
— Prawie trudno mi będzie, Karolino, zabierać ci to dziecię! wyznał.
— I mnie niełatwo przyjdzie oddać ci moją kochaną Józefinę; ale woła ją święty głos, głos stroskanéj matki, która o ile można najprędzéj doczekać się winna jedynéj pociechy uściskania dziecięcia swojego! Niech się tobą Józefino opiekuje i niech cię prowadzi Matka Bożka! A kiedy spoczniesz przy sercu téj, która ci życie dała, i w miejscu twojéj ojcowizny — kiedy macierzyńskie oko spojrzy na ciebie, a ty ramionami swojemi zawiśniesz na téj co tyle ucierpiała — wtedy pomyśl i o mnie, i przy słoneczném świetle macierzyńskiéj miłości, nie zapominaj o mnie zupełnie — pamiętaj o twojéj dalekiéj, modlącéj się za was Karolinie!
Józefina płakała — nie mogła tego pojąć, że musi opuścić tyle troskliwą opiekunkę, która jéj broniła i kochała.
— Uspokój się i pociesz, moje dziecko! mówił Eberhard podając rękę mocno wzruszonéj dziewczynie. Oboje pragniemy twojego dobra! Kochana ciotka Karolina nie