Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/959

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak ubrana, bez szemrania, zeszła na dół po stromych schodach, a towarzyszyła jéj stara stróżka z latarnią i dzbankiem wody.
Nakoniec zeszły do ponurego, okropnego dołu.
Po za deskami stały tam stare, połamane meble, daléj wisiała zużyta odzież, a indziéj znowu znajdowały się rozmaite sprzęty domowe, ale takie tylko, które oszczędziły myszy i szczury mające tu swoją siedzibę.
Przeszedłszy jakiś czas przez ciemne, pełne cugów korytarze, dostały się nakoniec do izby.
Stróżka otworzyła stare drzwi.
Józefina weszła do ciemnego, zimnego, pustego pokoju; w głębi jego było nędzne słomiane posłanie, gdzie dach przytykał ukośnie, tak że gdyby powstające dziecię zapomniało gdzie się znajduje, toby się koniecznie głową uderzyć musiało.
Stróżka postawiła dzbanek z wodą, przyniosła kawałek chleba i znowu izbę zamknęła.
Józefinę przejął tajemny dreszcz. Mała, zaledwie trzynastoletnia dziewczyna doznaje bojaźliwych wstrząśnień, jeżeli się znajduje w oddalonéj, ciemnéj, strasznéj przestrzeni.
Tak też było z Józefiną. Nie śmiała ona okryć się wełnianą kołdrą i spocząć na cuchnącém wilgocią słomianém legowisku. Przeciąg wiatru wiejącego przez otwory, zatrważająco stukał zasuwami i poruszał białemi staremi rupieciami jak widmami. Przytém myszy i szczury odbywały nieustanne polowanie nietylko na korytarzach, ale i w izbie, napadały na chleb Józefiny i uważały go za dobry rabunek.
Ich nieznośny pisk przerażał tak dalece dziewczynę, że płacząc skurczyła się i ruszyć nawet nie śmiała.
Nazajutrz rano przyszła stróżka i kazała jéj wyjść na dwór do roboty. Małemi bosemi nóżkami musiała wyjść i drobnemi rękami nosić wodę ze studni dla pomocnic i nauczycieli i robić wszystko co jéj kazali.