Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/932

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oblicze jego obejmował piękny ciemny zarost, brwi miał mocno ciemne, policzki pełne, zdrowiem promieniejące.
Był to mężczyzna wysokiéj, imponującéj postaci, a równie jak ciało, tak też i dusza jego podniosła się wysoko i wydoskonaliła.
Nikt z otaczających go nie znał tajemnicy jego życia, nie znała jéj nawet ta, która była jego najszczerszą przyjaciółką, przełożona klasztoru Heiligstein.
Książę Waldemar często odwiedzał księżniczkę Karolinę, która przestała być księżniczką, od czasu jak przywdziała welon i w modlitwie znalazła uspokojenie — w obec niéj przejmowało go jakieś błogie tchnienie — wywierała na niego wpływ łagodny, uspakajający.
Byłże to skutek tego, iż oboje potajemnie jednakową boleść przezwyciężyli?
Albo skutek chętnej Waldemara z Karoliną rozmowy o wzniosłym mężu, który przebywał w Paryżu?
Cóż to było, co teraz przejmowało księcia takiém współczuciem i miłością dla Eberharda, na którego dawniéj patrzał z boku?
O! w sercach naszych dzieją się cuda, i często nadaremnie szukamy powodów, niezdolni rozwiązać zagadki, którą nazywamy przeczuciem, sympatyą i t. p.
Myśl, że Małgorzata na zawsze już dla niego stracona, znosił Waldemar z ciężkiém przeświadczeniem, że ona jest karą za dawniejszą winę — bolało go mocno to przeświadczenie, ale zarazem karę tę poczytywał za dobrodziejstwo.
Wydaje się to sprzecznością — lecz w nim wszystko to się zjednoczyło.
Mocno gniotący ciężar może być miły.
Nic życzymy żadnemu z naszych czytelników, aby kiedykolwiek téj prawdy doświadczył. Bo jeżeli komu bolesny ciężar wydaje się dobrodziejstwem, ten zapewne doznawać musi najdotkliwszych, najsroższych wyrzutów sumienia.