Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/921

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Schlewe milczał, może mu głos wypowiedział służbę, bo mu Sandok bardzo nielitościwie zdusił gardło, a może mu je zaciskała niepowstrzymana wściekłość.
Nagle ujrzał się w ręku śmiertelnego wroga.
— Jak się zdaje gorliwiéj niż należało spełniłeś twoją powinność, powiedział książę de Monte-Vero. Kazałem ci tylko nikogo nie przepuszczać! Pomóż panu baronowi wstać!
— Ta czarna bestya to rabuś! Ten murzyn napadł na mnie! wyjąkał von Schlewe.
— Racz powiedzieć nam, panie baronie, jakim sposobem się tu znajdujesz? spytał Eberhard. W każdym razie dziwna rzecz, że pan przebywasz w klasztorze, którego czcigodny przełożony wcale o panu nie wie!
—Ten pan jest w przejeździe, przerwał Antoni, przemagając ból: przyrzekłem przenocować go w mojéj celi!
— To spotkanie, seryo i stanowczo powiedział Eberhard: w każdym razie każę mi się domyślać, że pomimo wszystkiego, córka moja trzymana tu jest w ukryciu! Wzywam cię panie baronie, abyś mi wyznał, gdzie się znajduje niemiecka dziewica, którą pan hiszpańskiemu mnichowi — Józefowi z imienia — wywieźć kazałeś?
— Nie wiem nic o żadnéj dziewczynie — nie mam nic do powiedzenia! odpowiedział baron, i siwe oczy złowrogo utkwił w księciu.
— Massa, baron zapiera się, a Sandok przecię na oboje uszu słyszał, jak baron i hrabina o pięknéj dziewczynie mówili!
Ojciec Celestyn postrzegł, że za jego plecami brat Antoni porozumiewał się z obcym baronem — prócz tego miał pewne uszanowanie dla księcia de Monte-Vero.
— Widzisz pan, rzekł zwracając się do księcia, że nic nie wiem o całéj téj sprawie, o którą panom idzie! Jeżeli pan chcesz jeszcze raz wrócić do klasztoru, nic mu nie przeszkadza!