Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/915

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śmiał sprzeciwiać się, albo nawet ociągać, lecz szybko wyszedł z klasztoru i fórty.
Eberhard i ojciec Celestyn, również wyszli z portyku klasztornego na dziedziniec, a potém ku murowi.
Słowa jego, pomimo odpornych odpowiedzi ojca, musiały wywrzeć dosyć silny wpływ — książę de Monte-Vero byłby groźbę swoją wykonał, bo wiedział że cesarz don Pedro nie będzie ociągał się ani chwili z ukaraniem przemocy hiszpańskiego duchowieństwa.
Jak wiadomo Eberhard wywierał wielki wpływ na cesarza, który go zawsze nazywał swoim przyjacielem.
Gdy obaj wyszli na otwarte pole, które ciągnęło się między laskiem od strony Burgosu i dwoma klasztorami, znaleźli tuż przy wchodzie Sandoka, który razem związał konie — schwytał brata Antoniego i wtedy dopiero puścił go, gdy mu książę de Monte-Vero rozkazał.
Sandok zawsze literalnie wykonywał rozkazy swojego pana.
Ojciec Celestyn, nie mówiąc ani słowa, zdziwił się, gdy znalazł fórty obu klasztorów obsadzone.
Przy żeńskim stała ogromna, poszanowanie nakazująca figura Marcina.
Eberhard nie potrzebował dawać żadnych objaśnień o tym posterunku, bo już pierwéj o nim wspomniał — z zadowoleniem skinąwszy głową, przyjął tylko od sternika „Germanii“ wiadomość, że nikt z klasztoru nie wyszedł.
Brat Antoni wypukał siostrę odźwierną, i zaraz lotem błyskawicy rozeszła się po klasztorze wiadomość, że ojciec Celestyn z cudzoziemcem pragną przejrzeć cele i korytarze.
Mniszki czémprędżéj poubierały się w szaty, i pod maską jawnego zmartwienia ukrywały ciekawość.
Wkrótce ojciec Celestyn zbliżył się z księciem do portyku, gdzie czekał Antoni.
Pobożne siostry z upodobaniem przypatrywały się wysokiemu, pięknemu cudzoziemcowi ze wszystkich moż-