Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/897

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie chcę kusić Nieba, rzekł wzniosie i poważnie» chociaż chętnie chciałbym przed późną nocą już stanąć w Burgosie! Kiedy możemy tam przybyć, jeżeli obierze — my drogę do wąwozu?
— Około północy, dostojny panie!
— Niech i tak będzie, wieź nas w dół na drogę, którą znasz jako bezpieczniejszą! rozkazał Eberhard.
Pocztylion oświadczył, że musi się cofnąć nieco w tył, aby się dostać na właściwą drogę, śmiało i zręcznie, zawrócił sześciokonny zaprząg.
Książę znowu wsiadł, Sandok umieścił się na otwartém tylném siedzeniu, a Marcin na koźle.
Rżące konie ruszyły i wkrótce dostali się podróżni na szeroką boczną drogę, która zdawała się prowadzić pomiędzy skałami w dół ku dolinom.
Z początku nie zważano, że ta nowo obrana droga znowu inne nastręczała niebezpiczeństwo, bo z razu szła wprawdzie nieco z góry, lecz żadnéj nie wzbudzała obawy.
Lecz gdy się nagle ściemniać zaczynało, po upływie kwadransu czasu, uważający na wszystko Marcin postrzegł, że droga była bardzo wązka i spadzisto w dolinę zbiegająca.
Mimowolnie wstrząsnął głową, a usta jego poruszyły się, jakby powiedzieć chciały:
— Niech pioruny zatrzasną, spadliśmy z deszczu pod rynnę!
Ale wstrzymał się, bo żenowało go objawienie po raz drugi swojéj obawy, a przytém pocztylion bardzo pewnie kierował końmi, tak że wielkim zakrętem, co zmniejszało niebezpieczeństwo, powóz zjeżdżał z góry.
Rzeczywiście lejce niezmiernie były naprężone, a oba dyszlowe konie musiały powstrzymywać cały ciężar, ale były tak silne i do dróg górzystych wprawne, że się na mocnych rzemiennych szorach oparły i wybornie szybkość zmniejszały.
— Czy nie lepiéj byłoby założyć hamulec? zapytał nakoniec Marcin.