Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/881

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

celi i otworzyła drzwi. Klucz wywołał złowrogie skrzypnięcie w starym, zardzewiałym zamku.
Drzwi otworzyły się.
Antoni zbliżył się do celi, w którą wpadł blask lampy.
Była ta okropna, mała, nizka przestrzeń. Ściany jéj błyszczały kapiącemi kroplami. Dzbanek z wodą i talerz z resztkami pożywienia stały przy drzwiach. Nie paliło się tam żadne światło, nie było żadnego sprzętu — nic prócz biednego łóżka i z drzewa wyciosanego krucyfiksu.
Gdy mnich wszedł, przed krucyfiksem klęczała w głębokiej modlitwie pogrążona, blada dziewica.
Zaledwie ją poznać można było.
Małgorzata, nieszczęśliwa córka Eberharda, wypróżniająca kielich swoich dolegliwości i pokuty — Małgorzata, niegdyś tak czarowna, miła osoba, teraz na wilgotnéj ziemi klęczy przed krucyfiksem.
Jéj piękne blond włosy, w bujnéj pełni spadają na ramiona — policzki ma blade i wynędzniałe, błękitne, niegdyś tak powabne oczy, straciły swój blask wilgotny, zapadły głęboko i wyraźnie świadczą, że tajemna choroba trawi życie Małgorzaty.
Już prawie dziesięć miesięcy przeżyła w tém okropném więzieniu, w które ją Józef wtrącił — to wieczność w takiéj celi.
Ale chociaż niedostatek i boleść, niewola i tajemne środki, które na żądanie Schlewego Józef chytrze i ostrożnie zadawać jéj umiał, tak dalece zdrowie jéj podkopały, że bezsilna wyglądała jak cień nędzny, jednak rysy świadczyły o jéj dawnéj piękności. Jeszcze zawsze niczém nieodjęty połysk jaśniał na jéj miłém obliczu, a nieprzemijający powab w całéj postaci.
Małgorzata spojrzała — jéj wielkie oczy padły na otwarte drzwi — zdawało się jéj, że we wchodzącym mnichu widzi obrzydłego Józefa.
Na twarzy jéj malowała się gorączkowa trwoga —