Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/772

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pochwalając wyrachowanie swojego towarzysza i ostrożnie, aby nie powstał żaden plusk, wsiadł z nim do czółna, które Fursch wybrał szybko okiem znawcy. Była to jedna z wązkich, nizkich bark, wielce na galerach używanych.
— Zawsze przez kilka lat pobytu tutaj czegoś nauczyliśmy się, powiedział Fursch chwytając za wiosło i podając drugie towarzyszowi; wszystko ma swoją dobrą stronę, — naprzód! Nocna burza sprzyja nam, za godzinę będziemy obaj daleko za murami tego przeklętego gniazda!
Wiosła lekko, a jednak prędko dotykały wody kanału, po któréj łódź ze zbiegami się posuwała.
W pobliżu nie było żadnéj straży, żadnego patrolu.
Było tak ciemno, iż potrzeba było wielkiego obznania się z miejscowością tych długoletnich mieszkańców galer, aby nie wpaść na któreś z bocznych ramion kanału.
Nakoniec wzniósł się tuż przed nimi wysoki mur, który tworzyła po nad kanałem szeroka, mocna, żelazna brama, w dzień przez straż otwierana, a wieczorem zawsze zamykana.
— Precz z wiosłami! stłumionym głosem rzekł Fursch — rzuć się tak jak ja na spód łodzi!
Edward byłby to uczynił i bez upomnienia ze strony towarzysza, bo łódź znalazła właśnie tylko tyle miejsca, że szybko pod bramą przepłynąć mogła, a każdy ktoby siedział na ławeczce, byłby o zwieszone z góry żelazo tak się gwałtownie uderzył, że śmiertelnie zraniony, pewnoby nigdy więcéj o ucieczce nie pomyślał!
Tak jednak łódź z obu szczęśliwie w niéj leżącymi zbrodniarzami przesunęła się szczęśliwie po pod bramą — i ukazała się im, wprawdzie w téj chwili ciemnością nieprzebitą pokryta, wolność — port Tulonu!
Fursch zastanowił się także dobrze nad niebezpieczeństwem nastręczającém się im po opuszczeniu galer.
Otaczały ich teraz mury warowni, a gdy pomimo