Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/758

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i morzu. Chciał doskonale wbić sobie w pamięć całą okolicę. Przed nimi wznosiło się wejście do bagna, wysoka czterema słupami ozdobiona brama, po nad którą i po któréj bokach znajdowały się kamienne płaskorzeźby wojennych trofeów. Na kapitelach po obu stronach bramy stały posągi Marsa i Minerwy — przy wejściu widziano żołnierzy marynarki i majtków.
Furscha i Edwarda wprowadzono przez tę bramę na ogromny, drzewami wysadzony dziedziniec, w którego środku znajdowała się obszerna sadzawka, a na niéj widne były pełne majtków łodzie. Robotnicy portowi przechadzali się tu i owdzie.
— Przypatrz się wszystkiemu dokładnie! miał jeszcze Fursch czas poszepnąć Rudemu Dzikowi, gdy na dziedzińcu stojąc, przez kilka chwil czekać musieli.
Wkrótce usłyszeli złowrogi brzęk łańcuchów, i z daleka postrzegli, jak z głębokiego pod mostem sklepienia wychodził oddział galerników dążących długim podwójnym szeregiem i po dwóch skutych. Czerwone kurty, żółte spodnie i czerwone, a u niebezpieczniejszych zielone czapki, przedstawiały szczególny widok. Ta liberya galernicza, mianowicie u ważniejszych zbrodniarzy, których rzadziéj postrzegano w orszaku, składała się z na wpół żółtéj i na wpół czerwonej kurty. Na każdéj czapce znajdowała się blaszana numerowana maska.
Wtém do nowo przybyłych przystąpił gubernator z kilku nadzorcami.
Był to już podstarzały, ale nadzwyczaj wysoki i silnie zbudowany mężczyzna. Zmierzył obu przestępców ponurym i niedowierzającym wzrokiem i od towarzyszącego im urzędnika odebrał akta.
— Które numera są wolne? spytał otaczających go nadzorców.
— Numera 136 i 137! odpowiedział jeden widocznie były wojskowy, bo miał szramę na twarzy.
— Dać je tym dwom skazanym i zaprowadzić ich na salę dziesięcioletnich.