Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/755

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nego dziewczęcia nienaturalne swoje pragnienie ugasić pragnął.
Franciszka de Cuenza, w ostatnich chwilach pokonana przez Józefa, nie była w stanie bronić się od niego — przejęło ją i wstrząsnęło jakieś nadludzkie uczucie — lecz gdy upiór przybliżył usta do jéj łona, aby jéj krew wyssać, znowu przyszła do siebie. Z całą siłą odepchnęła chciwą twarz mnicha — potém schwyciła go za włosy i oderwała od siebie — a gdy nie powstrzymała potworo, porwała za szyję chcąc go udusić.
Nakoniec Józef oprzytomniał — musiał się bronić dziewczynie, która korzystając z téj okoliczności, odskoczyła i próbowała ucieczki.
Ale Józef prędko dopędził uciekającą i zmienił postanowienie.
Krew jego pięknością Franciszki o tyle się ochłodziła, że przyszła mu na myśl rada, aby zgwałconą, któréj zniknięcie mogło być dla niego niebezpieczniejsze, dostawić do klasztoru.
Porwał więc nieszczęśliwą na ręce i pośpieszył z nią na ulicę św. Antoniego, gdzie ją postawił przy bramie klasztoru, a sam szybko zapukał.
Franciszka de Cuenza znowu krzyknęła przerażona — widziała, że jéj męki teraz dopiero się zaczną.
Okropność, o któréj nawet myśleć nie śmiała, była gotowa.
Jéj uwodziciel był rzeczywiście mnichem, który ją do klasztoru przyniósł, do tego samego klasztoru, o którym w Château-Rouge Mefistofil mówił czarnéj masce.
— Zlituj się! błagam, rób zemną co chcesz, lecz nie oddawaj mnie pod klauzurę!
— Muszę wypełnić mój obowiązek, mniszko, która przełamałaś ślub czystości.
— Nikczemny! wściekle zawołała.
— Czym cię uwiódł głupia? spytał Józef, gdy braciszek furtyan karmelickiego klasztoru drzwi otwierał.