Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/715

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Właśnie o tém myśleliśmy! Teraz przynajmniéj rozmowa ta przyniosła nam ten nieco szacowany zysk, powiedział rozdrażniony i przez Schlewego oszukany król, że przyjaciół od nieprzyjaciół odróżnić możemy! Zawsze nie tak otwarcie przemawiano do nas! Pan wybrałeś wyborne punkta, wymyśliłeś rzeczywiście bardzo skuteczne środki, i wdzięczni mu jesteśmy za ich udzielenie — jednak...
Bittelman wszedł, przerywając królowi i zwrócił się ku niemu z pytającym wzrokiem.
— Pan komendant! zameldował stary sługa.
— Oczekujemy pana hrabiego! odpowiedział monarcha, który jak się zdawało, powziął jakieś nagłe postanowienie, które przybliżający się do niego szambelan zapewne podzielał, bo z pewnym zwycięztwa uśmiechem, przyjął bardzo cicho wyszeptany rozkaz i wyszedł z pokoju, a wpuścił komendanta.
— Cóż nam pan przynosisz? spytał król nieco zdyszałego i bardzo bladego generała, a księciu de Monte-Vero na stanowczą odpowiedź czekać kazał.
— Najjaśniejszy panie, powtórną prośbę o dozwolenie bombardowania miasta, bo buntownicy co godzina większe odnoszą korzyści. Wieczór nadchodzi, noc może być okropna, jeżeli się nie powstrzyma rzezi! powiedział siwy komendant.
— Podamy wam, panie hrabio, lepszy sposób powstrzymania wszystkiego i uspokojenia! mówił król tak oburzonym głosem, iż można było dostrzedz drżenie jego ust. Niezgadzamy się na bombardowanie naszéj stolicy, bo przez to przysłużylibyśmy się tylko zamiarom naszych przeciwników. Nie szukaj pan ogniska krwawego buntu w podżegniętym tłumie. Baron i nasi ministrowie mają słuszność, jeżeli go nazywają tylko mimowolném narzędziem. Poznaliśmy to nakoniec! Ogniska tych groźnych czynów gdzieindziej szukać należy! Panie komendancie, każ pan na wszystkich punktach zapowiedzieć zbuntowanym, że książę de Monte-Vero jest naszym jeńcem.