Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/712

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oddał ukłon królowi, który patrzał nań z miną zdradzającą wewnętrzną walkę — czy miał ufać księciu de Monte-Vero i kochać go, czy też go się obawiać? Nasienie Schlewego i jego kreatur już w nim kiełkowało.
— Czy przynosisz nam, mości książę, poddanie się zbuntowanych, czyli też wiadomość, która nas zmusi chwycić się ostateczności? spytał król.
— Ani jedno ani drugie, najjaśniejszy panie; nie jestem posłannikiem nieszczęśliwego ludu, jestem w téj chwili człowiekiem tylko i ulegającym naciskowi własnego serca!
— Uważamy, że pan wywierasz uderzający wpływ na lud! Donoszą nam także, iż jesteś czémś na kształt jego przywódcy i reprezentanta; czy takie są owoce pańskich idei i działań, mości książę?
— Przeciw takim oskarżeniom nie mam broni, mój królewski panie! rzekł oburzony Eberhard. Jakto! mianożby mnie przypisywać okropne spustoszenie, i w waszą królewską mość wpajać przekonanie, że jestem zdrajcą waszego tronu? Jeżeli tak mniemasz, najjaśniejszy panie, to razem z głową moją składam prośbę u stop twoich: rozkaż wyprowadzić jak najsurowsze śledztwo!
— Faktów nie słów! krótko według zwyczaju swojego odparł król. W pańskim pałacu odbywały się zgromadzenia przywódców owych niezadowolonych tłumów, czy mnie fałszywie uwiadomiono?
— Prawda, że w moim domu najjaśniejszy panie, rozwiązano towarzystwo moich przyjaciół, towarzystwo, w ktôrém chciałem porozumieć się z dobrze myślącymi i wpływowymi ludźmi, jak zapobiedz nieszczęściu, które teraz niepowstrzymanie wybuchło.
— Toś je pan znał, bo wiedziałeś o niém z góry? Szczególna rzecz, mości książę! Sądzimy, że się sam oskarżasz!
— Ja oskarżam doradców waszéj krôlewskiéj mości! śmiało odpowiedział Eberhard.