Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/675

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w skrzyni pod schodami, — tejże nocy, w któréj Kasztelan z czarnogłowym Karolem naradzali się co do napadu na skarbiec zamkowy, umarła także i nieszczęśliwa Augusta, a jéj ojciec, aby ofiarować coś przybyłemu nakoniec lekarzowi, podał flaszkę wódki, potém zaś ją wypróżnił, gdy lekarz bez ceremonii ją odrzucił.
Teraz był w usposobieniu, które go podtrzymywało. Zaprowadził doktora pod schody do zmarłéj żony, potém do łóżka zmarłéj córki, a gdy lekarz pod wrażeniem tak przerażającéj nędzy, któréj często w stolicy był świadkiem, polecił aby zakadzono, Małgorzata opowiedziała przybyłemu Walterowi co słyszała, przerywając przy częstém rzężeniu konającéj Augusty.
— Było tam dwóch ludzi, słyszałam wyraźnie, naradzali się długo. Nie każde słowo zrozumieć mogłam, lecz wiem doskonale, że mówili o zamku, i że jeszcze trzeci był w to wtajemniczony.
— I tu obok w izbie naradzali się złoczyńcy?
— Tak Walterze, tutaj tuż przy drzwiach. Jeden z nich jest gruby, dzisiaj go widziałam, i jeżeli się nie mylę, był to ów towarzysz Pająka, którego nazywano Kasztelanem — drugi jest synem wdowy, mieszkającéj tu w przyległéj izbie z inną rodziną.
— Sprowadzę policyę i każę ich uwięzić!
— Oni już od godziny wyszli!
— Do licha — to oni już przy robocie! Tu ja nic nie pomogę, doktora macie w miejscu — pobiegnę do zamku i postaram się przeszkodzić kradzieży! szepnął Walter.
— Pójdę z tobą, samego cię nie puszczę — oni cię zabiją, ty jesteś taki szalony! A u takich ludzi co znaczy morderstwo?
— Nie, nie, zostań tu Małgorzato! cicho prosił Walter, gdy doktor przygotowywał akta zejścia matki i córki: nie mogę cię wziąć z sobą — już wkrótce północ!
— Ja się ciepło okryję. Nie odtrącaj mnie — patrz, niewypowiedziana trwoga przejmuje mnie na myśl, że sam chcesz odejść!