Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/640

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

korytarzu pałacu: Wenus, urodzona z łabędzia, gdy z wód powstaje. Tak jest, obraz ten tak cudnie naśladował naturę, iż postać najpiękniejszéj kobiety odbijała się w falach, z których ona właśnie wyjmując nogę stawała na ziemi, a na boku stał czatujący i łuk napinający prześliczny amor.
Wspaniałość kształtów teraz rozwijających się przed oczami przeora, przeszła miarę jego spokojności i wstrzemięźliwości — cudna postać téj Wenery, któréj ciemne włosy na jéj bujające łono spadały, gdy białą, pięknie ukształtowaną ręką nadaremnie usiłowała zakryć swoje wodą odświeżone, czarowne powaby, illuzyjném uczyniła ostrzeżenie Leony co do patrzania tylko, ale nie zbliżania się do obrazów.
Winem i ułudą tych postaci rozmarzony mnich nie był w stanie oprzeć się cudnéj ponęcie swoich zmysłów! Ślepy widzący przed sobą jedynie tę piękną postać, zerwał się z krzesła i wpadł na obraz wyciągając ramiona, jakby to bozkie zjawisko do siebie przyciągnąć pragnął.
Leona szybko powstała — ale wołania jéj nikt nie słyszał — zaślepiony mnich rzucił się na obraz — szeroki jego rękaw zaplątał się w rzeźbach biurka, a gdy obraz Wenery znikł jakby nagle czarodziejską ręką zasłoniony, potrącone mocno przezeń w zaślepieniu biurko starego Jana przewróciło się z głośnym łoskotem — a ręce przeora dotknęły chłodnéj ściany!
Nagłe zniknięcie obrazu, trzask starego i przez drobne drzewne robactwo stoczonego biurka, z którego w części porozbijanych półek i szuflad wypadły i rozproszyły się rozmaite papiery, wróciły znowu przytomność pobożnemu panu.
— Przebacz, pobożna siostro, rzekł z rozpaczą załamując ręce i patrząc na szczątki zniszczonego z jego winy kosztownego biurka, i pozwól mi, abym tę szkodę naprawił!
— Nie poruszaj tych szczątków, mój pobożny bracie, nie potrzebnie robisz sobie wyrzuty, bo powinna byłam