Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/617

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ramiona i ręce leżały nieruchome na poręczach fotelu — nogi spoczywały na podesłanym pod nie dywanie, a plecy i tył głowy oparte były o wysłanie grzbietu fotelu.
A był to niegdyś człowiek słuszny, równie wspaniale zbudowany jak obaj ku niemu przystępujący — był niegdyś równie jak oni silny, pełen życia, ruchliwy — a teraz siedział jak martwy, którego duch niezawisły już od zmarłego ciała, miał jeszcze siłę przemódz i pokonać śmierć.
Czy stary Ulrych miał jeszcze jaką troskę, albo też dręczącą tajemnicę, ktôréj przedewszystkiém pozbyć się musiał? Czy też ciężył na jego życiu jaki zarzut, a to co cierpiał, było karą za grzech popełniony?
Któż byłby to przypuścił, kiedy ten Ulrych był najlepszym ojcem, najlepszym obywatelem, kiedy pracowicie i wiernie spełniał swoje obowiązki, a ubogim i opuszczonym chętną podawał rękę!
Stary Ulrych należał do rzędu obywateli stołecznych, przed którymi każdy poczytywał sobie za zaszczyt zdjąć czapkę, do szanownych ludzi niepokalanego życia, których się wskazuje mówiąc: Patrzcie, oto najzacniejszy człowiek!
A jednak dręczyła tego starca od lat kilku coraz bardziéj wzmagająca się choroba, obezwładniająca jego członki — rzuciła go na łoże, jego, który bez pracy żyć nie mógł, więziła go coraz bardziéj na poduszkach, zostawując go na łasce otaczających, jaką mu wyświadczało każde podanie ręki.
Ale chociaż członki jego ruch straciły, można było jednak widzieć, że stary Ulrych był to kiedyś piękny, wysokiego wzrostu mężczyzna.
Jego pomarszczone, zapadłe oblicze, długą, białą, aż na piersi spadajacą brodą zarosłe, wskazywało szlachetny zarys i męzkie, piękne rysy, a ze znużonych oczu świeciła jeszcze jasność umysłu i wielkość duszy.
— Bogu dzięki, że was widzę! rzekł, a w słowach