Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Szambelan księcia Waldemara? pytająco przerwał Eberhard.
— On dotkliwie obraził lud, usłyszymy tam jego oskarżenie! Powiem tylko, że chciał uwieść ładną córkę maszynisty Lessinga, bardzo pilnego i pracowitego człowieka, który urządził sobie maty warsztat machin. Dziewczyna i ojciec, mimo jego pogróżek, odprawili go kilka razy z niczém. Znakomity panek, który się spodziewał, że jego projekta przyniosą zaszczyt maszyniście, obraził się i rozgniewał jego odmową, i nędznik postanowił wszelkiemi sposobami tego człowieka znękać i do upadku doprowadzić. Kazał kupić dom tu na Młynarskiéj ulicy, w którym maszynista miał swój zakład, i wymówił mu komorne. Rozsiewano rozmaite plotki, za pomocą najhaniebniejszych machinacyj cofnięto maszyniście zamówienia, przecięto mu kredyt, tak, że nieszczęśliwy majster zaledwie miał kawałek chleba dla rodziny, ale nie miał czém opłacać robotnika, opowiadał silnie oburzony Ulrych.
— Bo go córka nie usłuchała! Ach, to niegodziwie ze strony szambelana! zawołał Eberhard.
— Nie pierwszy to jego czyn taki, zauważył mały doktor — wpadłem właśnie na ślad innego wypadku, który może będzie jeszcze bardziéj uderzający! Ale śpieszmy się: pewien pan Müller-Mühlhausen da się dzisiaj słyszeć ludowi, a byłoby rzeczą pożądaną, abyśmy go także słyszeli!
— Müller-Mühlhausen?
— Przyjaciel ludu, bo się tak nazywać każę, człowiek, który wszelkich środków używa, aby jak obaczymy, sam jeden bez niczyjéj pomocy lud uszczęśliwił, wstając mówił doktor Wilhelmi, z niejaką ironią na pomarszczonéj twarzy. Wkrótce też wyjedzie w artystyczną podróż po kraju, dla rozkrzewiania swoich poprawiających świat teoryj!
— Pan zdajesz się nie wierzyć w nie, doktorze? zagadnął Eberhard, i kazał sobie podać płaszcz.