Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/608

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Baron czuł, że musi prowadzić otwartą, walkę z księciem, — walkę, w któréj spodziewał się być zwycięzcą.
— Królewska wysokość rozkazujesz — a ja z ciężkiém sercem jestem posłuszny, rzekł zbliżając klucz do zamka we drzwiach — bo rozkaz ten sprowadzi za sobą tylko fatalne następstwa — otwieram puszkę Pandory!
Książę nic nie mówiąc z pogardą wskazał drzwi.
Klucz obrócił się i drzwi pod naciskiem otworzyły się — Małgorzata stała na stopniach schodów podobna do cienia.
Walter oburącz twarz zakrył — ale książę własną ręką wsparł drżącą z wycieńczenia i wzruszenia.
— Patrz niegodziwcze na twoje dzieło! zawołał Waldemar, a oczy mu łzami zaszły na widok niegdyś tak pięknéj, a teraz tak bladéj, ukorzonéj dziewicy.
— Matko Bożka, bojaźliwie zawołała Małgorzata, czepiając się księcia, skoro ujrzała szambelana, w którego błyszczących siwych oczach wybijała się nienawiść i wściekłość, słowami księcia coraz bardziéj drażniona — brońcie mnie tylko od tego okrutnika, który mnie od lat kilku nieustannie prześladuje i morduje — tylko od niego brońcie mnie — to mój wróg śmiertelny!
— Nie obawiaj się, biedna, kochana dziewico, uspakajał ją łagodnie książę: nic on ci nie zaszkodzi! Tymczasem zaprowadzę cię do mojego zamku, abyś się uspokoiła i wzmocniła, bo ci to bardzo potrzebne.
Małgorzata spostrzegła teraz i Waltera, który tak długo stał na uboczu — jego bolejąca, żalem przejęta twarz rozjaśniła się tém przyjazném powitaniem, podała mu ręce.
— Ty wierne serce, rzekła w pośród łez, ty prawdziwy przyjacielu biednéj Małgorzaty, nie spocząłeś prędzéj, aż nakoniec ślad mój znalazłeś — o Walterze! tyś najlepszy, najszlachetniejszy, najbezinteresowniejszy człowiek na ziemi!
— Towarzyszcie nam, powiedział książę do wyrobnika, wesprzéjcie biedną z drugiéj strony waszém ra-