Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/590

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wcale nie widziałem powozu pani, najłaskawsza hrabino.
— Wierzę — bo czeka na mnie w cieniu bocznéj alei. Czy nas nikt nie podsłuchuje?
— Mów pani bez obawy, ręczę za bezpieczeństwo.
— Ostatniemi czasy widywano tu często w pobliżu Eberharda de Monte-Vero, — miałżeby trafić na jaki ślad?
— Niepodobieństwo, łaskawa pani!
— Mimo to radziłabym przenieść dziewczynę na inne miejsce, bo jak mi opowiadał pański powiernik, książę zwrócił uwagę na wołania szalonéj.
— Nie radziłbym zmiany, najłaskawsza hrabino, bo miejsce to doprowadziło do zupełnego rozstrojenia umysłu dziewczyny. Zmieniła się do niepoznania — czy chcesz się pani o tém przekonać?
Leona przez chwilę patrzała na żarzące się węgle.
— Tak, panie baronie! Byłaby nastąpiła bardzo dziwna scena, gdyby książę Waldemar znalazł dziewczynę, którą pan tak wybornie ukryć umiałeś!
— Za łaskawą pani pomocą — nie bądź pani hrabina tak skromną!
— Książę zaledwie byłby poznał przedmiot swojéj niegdyś chimery, która tak szybko przeminęła.
— Kto wie, moja najłaskawsza — mimo mojego zapewnienia, że to: szalona królewska wysokości! może spojrzenia księcia na dziewczynę byłyby przybrały większą ostrość — i mógłbym to był przypłacić moją szyją, racz pani to ocenić w jéj usłużnym sprzymierzeńcu, którego swoją pięknością, wspaniałością swojéj majestatycznéj postaci, całkiem narzędziem swojém zrobiłaś.
Leona niby tych słów nie słyszała.
— Większą ostrość? powtórzyła, co to ma znaczyć, baronie?
— Nowe spostrzeżenie, moja łaskawa! Serce księcia