Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/562

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

były, iż nie będąc od nikogo spostrzeżonym, można była zbliżyć się do otworu przy drzwiach, w którym znajdowała się kolebka — a daléj więzienie!
Takie sąsiedztwo nie dziw, że obudzało poważne, straszne myśli — dom podrzutków i cele więzienne naprzeciw siebie!
— Najświętsza Panno! poszepnęła Małgorzata, wyjmując swój klejnot z chustki i do ust przyciskając — o ty Błogosławiona! strzeż dziecka mojego! bądź mu matką — uchroń je od wszelkiego złego — widzisz mnie, wiesz, że nie mam innego środka ratunku! — A ty, uśmiechający się aniołku, ty niewinna istotko — obyś doznała lepszego losu, niż twoja nieszczęsna matka, która z rysów twoich zawsze wyczytywała wspomnienie człowieka, który jéj poprzysięgał miłość, a potém ją opuścił. Ty zakładzie nieubłogosławionéj miłości, przyjmiéj ten ostatni, gorący pocałunek na ciernistą drogę, którą oby ci Bóg wyrównać raczył — przyjm ten pocałunek z głębi duszy pochodzący jako jedyny posag od twojéj biednéj, nieszczęśliwéj matki! Nie przeklinaj jéj, skoro podrośniesz i ujrzysz się pomiędzy obcymi, skoro poczujesz, że jesteś sierotą — oby Najświętsza Panna dodała ci wówczas siły do zostania dobrą! oby mnie raczyła dodać jéj również do przetrwania téj najcięższej godziny!
I trzymając uśmiechające się dziecię na ręku, Małgorzata przystąpiła do otworu w murze — mała kolebka, znajdująca się w zagłębieniu — była pusta, jeszcze chwila, a jéj dziecię leżeć tam będzie, zgubione dla niéj — odrzucone — sprzedane!
Wzdrygnęła się — spojrzała z boku z trwożliwém przerażeniem na nieszczęsną kolebkę, która dopiero wtedy poruszała się, gdy ukryła w sobie mały ciężar i gdy pociągnięto za dzwonek, zawieszony obok otworu.
Kolebka ta wyglądała w téj chwili jak trumna, w któréj dziecię swoje złożyć miała, zdało się Małgorzacie, że jest zrobiona ze szponów, które jéj małą istotkę na zawsze wydrzeć mają, jeżeli ją w niéj złoży.