Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/545

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znowu stoi jakaś dziewczyna w izbie, która coś okrywa ubogą, pościelą.
I nagle jakby za poszeptem szatana twarz Leony przybrała wyraz niezwykłego zdziwienia — po cichu zbliżyła się ku wejściu, aby się przekonać czém się tak gorliwie zajmuje dziewczę, któréj przy migotliwém światełku lampy stojącéj na drewnianym stole, jeszcze rozpoznać nie mogła. Walter, plecami do niéj obrócony, nie widział jéj, a dziewczyna schyliła się by złożyć pocałunek na ukochanéj twarzyczce dziecięcia, które tak starannie owijała.
Cicho i nieposłyszana Leona przystąpiła bliżéj — śmiało spojrzała na młodą matkę, a potém powiedziała sobie, że to jest zapewne żona strażnika, mieszkająca z nim w téj nędznéj chatce.
Lecz było coś, co mimo to przywiązywało ją do tego i tak tajemniczo do miejsca przykuwało, że ciągle niewidziana na tę młodą, miłą istotę patrzeć musiała. Czy też hrabina Ponińska, która własne dziecię bez bólu od siebie oddaliła, któréj prawdziwa miłość nigdy nie rozjaśniła, na ten widok uczuła w sobie wzruszającą miłość macierzyńską?
Nie — osłupiałe, zimne spojrzenie i czatujący rys jéj twarzy zimnéj jak marmur, świadczyły o niepodobieństwie tego.
Wtém Małgorzata podniosła się, blada jeszcze i osłabiona po zaledwie przebytéj długiéj chorobie — nieopisanie błogi rys rozjaśnił jéj miłe oblicze, uśmiech szczęścia na widok usypiającego klejnotu zabłysł na nim jak krótki promień słoneczny — skromna postać w małéj, ubogiéj chatce, w każdym wywołałaby te litościwe słowa: Dla téj przyjemnéj istoty niewłaściwe tu miejsce.
Leona, która już zamierzała odejść równie niesłyszana jak przyszła, postrzegła delikatne, piękne rysy dziewczęcia, i nagle błysnęła w niéj pewna myśl. Według opisu Schlewego, postanowiła spróbować i przekonać się.