Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/466

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Precz, Albinosie! zawołał głośno, rozbiję ci czaszkę Kasztelanie! Wy podłe szelmy, dwaj na jednego napadacie. Precz, mówię!
— Dajcie pokój, ja się z nim sprawię! powiedział Walter, który w walce rozwinął wcale niepospolitą siłę i zatrzymał rękę Kasztelana, którą ten chciał go zranić.
— Ja tu nie chcę żadnego skandalu! zawołał Albinos, zwracając się od Waltera do Dolmanna, który go w tył odciągnął: mamże na siebie i na was naprowadzić policyę?
— Więc wyrzućcie za drzwi to stare zwierzę Pająka, patrzcie-no tylko, jak ona trzyma tę biedną dziewczynę!
— Tak, tak, masz słuszność, dziewczyna ładna, nie powinniśmy jéj opuszczać! powiedział Albinosi przystąpił do stołu, przy którym Pająk tuż obok Małgorzaty siedział.
— Nie bądźże głupia moje dziecko, moje serce! szepnęła pani Robertowa, widząca już przed sobą ogromne summy, które jéj hrabia Eberhard zapłaci powróciwszy z podróży za znalezione dziecko.
— Puśćcie-no tę dziewczynę, pani Robert! rzekł Albinos, stając tuż obok Małgorzaty i niby broniąc jéj, zuchwale i bezwstydnie objął ją ramieniem, jakby chciał do siebie przyciągnąć.
Z chwili, w któréj Walter Kasztelana jak dzieciaka wyrzucił za drzwi, skorzystała Małgorzata i odskoczyła — jéj oczy zaświeciły wysoką i piękną odwagą, blade oblicze gwałtownie się zarumieniło oburzone niegodziwością dwóch trzymających ją i dotykających osób — jéj drobna ręka przebiegła po powietrzu — i z głośnym łoskotem padła na twarz Albinosa.
— Oho! zawołał zakrywając ręką uderzone i zaczerwienione miejsce twarzy: mały wąż kąsa!
— Rzeczywiście, jak robak, którego nadeptać chcieliście! rzekła Małgorzata prostując się.
— To było w porządku! zaśmiał się Dolmann, tym sposobem pochwalając czyn młodéj dziewczyny: należałoby się także coś i Pająkowi!