Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/459

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nowy gość krótko półgłosem żąda dwóch szklanek ponczu i płaci za nie talarem, który przezorny Albinos starannie ogląda, nim zda resztę.
— Co się tak przypatrujecie? czy nie znacie takich pieniędzy? groźnie pyta nieznajomy, mierząc niemile z pod krzaczastych brwi błyszczącemi oczami Albinosa, który uderza talarem o stół, próbując jego dźwięku: tylko bez tego wszystkiego, inaczéj sami sobie swój poncz wypijecie!
— Jesteście widzę grubianin, ale mniejsza o to! W ostatnich tygodniach dostał mi się dwa razy fałszywy talar, którego nikt odemnie nie przyjmie!
— Fałszywy — fałszywy? wołał podejrzany bursz, wstając i chwytając za talar, który Albinos jeszcze w ręce trzymał: to mi go oddajcie — tu macie inne pieniądze! ale za to jestem dzisiaj ostatni raz w waszej przeklętéj sztubie!
— To komiczne, wtrącił były aktor nieco wzgardliwie poruszając głową, gdy jego kolega usiadł znowu; trzeba widzę strzedz się wydawać talary! Przytém łyknął chciwie ciemnego, musującego waru.
— Robić talary to najlepsze zatrudnienie! śmiał się Kasztelan, a Pająk także gwiżdżącym śmiechem kiwnął głową i zapiał:
— I ja byłabym za tém!
— Wierzę — ale widzicie, że tacy ludzie, co na wszytkiém zarabiają, nawet prawdziwego talara brać nie chcą! Co to jest fałszywy? mówił bursz siedzący obok aktora ze srogim wyrazem i gestem: czy to gra jaką rolę, że parę tysięcy obiega takich, które nie są w mennicy robione!
— To nie gra żadnéj roli! powtórzył aktor potwierdzająco i nie puścił więcéj szklanki z ręki.
— Jeżeli je tylko każdy bierze — to czy lepsze czy gorsze srebro, na jedno wychodzi!
— Na jedno, rozumie się samo z siebie! skończył aktor, i wygodnie cmoknął językiem, jakby coś znakomi-