Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/457

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

u drzwi wchodowych — oszuści znowu zamknęli drzwi, gdy Albinos przyniósł im piwa, a przed Dolmannem postawił wódkę.
Do izby szynkownéj weszli dwaj nowi goście, widocznie aby coś zjeść lub wypić, a może z powodu człowieka, który zawsze miał pragnienie, gdy mała, skurczona kobieta, w staréj chustce w kraty, w słomianym kapeluszu z dwoma ogromnemi skrzydłami, z wielkim czerwonym parasolem w ręku, z towarzyszem swoim wstąpiła tam jedynie dla tego, aby mu przypodobać się.
Tę parę stanowili Pająk i Kasztelan.
Dolmann zezem na nich spojrzał, i nie mógł powstrzymać się od cichego uśmiechu.
— Przynieś kimlu i kiełbasy! zawołał na Albinosa Kasztelan, widocznie jak dobry znajomy, a dla pani Robert filiżankę herbaty!
— Nie, nie, mój kochany, trwożliwie zawołał Pająk: ja nic nie piję, co najwięcéj zjem kawałek twojéj kiełbasy!
— Ona chce oszczędzać i głodzić się, poczciwa kobieta, rzekł Dolmann kiwając głową Kasztelanowi, ale wszystko zachowuje dla nowego małżonka! — Kiedyż było wesele, nic o niém wcale nie wiedzieliśmy?
— Pilnuj waspan swoich interesów, swoim chrypliwym głosem zawołał Pająk, i położył parasol i pompadour na stole, przy którym usiedli: myślałam, że miałeś dosyć do czynienia! Jakże tam z twoją należytością pod Białym Niedźwiedziem, hę? I gdzie się został doktor, hę? Ciekawam!
Chuda, złowroga twarz Pająka przy tych złośliwych słowach uśmiechnęła się, otworzyła zapadłe usta, a nos prawie dotknął brody.
— Nie próbuj abym ci dał odpowiedź na twoim garbatym grzbiecie, ty stara, przeklęta czarownico! groźnie zawołał Dolmann.
— Cicho! cicho, dzieci! rzekł Kasztelan, grubą,