Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/450

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ona się będzie zapierała, a może wcale nic nie powie! rzekła pełna trwogi Małgorzata.
— Każdemu innemu może, ale ja potrafię wydrzeć jéj tajemnicę! Nie przestrasz się, jeżeli ją znajdziesz bełkocącą i chwiejącą się w towarzystwie wyrzutków społeczeństwa, którzy się wstydzą wszelkiéj pracy i tu w krzakach mają swój obóz.
— Prowadź mnie, gdzie ci się podoba, Walterze, tylko dopomóż szukać dziecka!
— Więc chodź Małgorzato!
I oboje oddalili się od chatki; szli obok siebie po wązkiéj ścieżce, prowadzącéj w głąb gęstwiny, nic nie mówili. Każde szło zajęte własnemi myślami, nie podali sobie rąk, a jednak Walter widział w swojéj towarzyszce gorąco pożądaną rozkosz swojego życia — byłby z nią szedł wiecznie, aż do upadku; byłby dla niéj umarł, byle w ostatniéj chwili mógł zawołać:
— Patrz, Małgorzato, oto tak cię kochałem! Odtrącałaś mnie od siebie, a ja cię błogosławiłem — unikałaś mnie, a ja żyłem tylko dla ciebie — kochałaś innego, a ja umieram dla ciebie!
Wkrótce ciemna noc pokryła oboje samotników, przeciskających się przez krzaki. Walter nadsłuchywał, czy na boku w wąwozie towarzystwo włóczęgów na tę noc założyło swoją główną kwaterę, i prędko zbliżył się do znanego mu miejsca.
Nadaremnie — w wąwozie było cicho!
Poszli daléj. Było jeszcze inne miejsce, z boku drogi, które tym przyjaciołom przyrody mimowolnie za nocne legowisko służyło. Małgorzata ożywiona nadzieją, szła zawsze o krok naprzód, — a Walter, który wkrótce usłyszał szepcące głosy, mniemał rzeczywiście, że ich wycieczka nie pozostanie bez skutku.
Nakoniec u miejsca głęboko w krzakach i drzewach ukrytego, Walter poprosił towarzyszki, aby mu pozwoliła samemu iść naprzód. Małgorzata, dręczona srogą nie-