Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obojga, nie korząc się przed Eberhardem, bo tego nigdy ta szatańska kobieta z miną władczyni nie byłaby uczyniła!
Marcin powrócił i podał panu flaszeczkę ze szlifowanego szkła, zawierającą w sobie płyn czysty jak kryształ.
Eberhard postawił przed sobą na marmurowym stole jeszcze do połowy napełniony kieliszek Leony i swój, który mu podała — w każdy wpuścił kilka kropel z flaszeczki.
Gdy wino hrabiny nie zmieniło się wcale, wino w jego kieliszku przybrało ciemnawą barwę, która na samym dole kielicha prawie czarno wyglądała, bo tam znajdowały się główne trujące pierwiastki.
Marcin wyszedł, widocznie mocno wzruszony i mruczał za drzwiami:
— Niech siarczyste pioruny zabiją! Panie przebacz grzechy moje — to jest prawdziwy potępieniec w postaci uroczéj kobiety!
— No, pani hrabino, rzekł Eberhard, gdy znowu pozostał z Leoną sam na sam w salonie: co pani teraz powiesz?
— Iż byłoby nierozsądkiem, zapierać się mojego zamiaru! Tak, to ja wsypałam panu trucizny do wina — nie mogłam znieść widoku twojéj miłości dla innéj istoty — patrzysz pan na mnie przeszywająco, a ja ten wzrok znoszę spokojnie! Eberhardzie — nazywaj mnie szaloną — nazywaj zbrodniarką: namiętności mojéj duszy nikt nie wyjaśni, nie ułagodzi — raczéj zamorduję ciebie i siebie, aniżeli zdołam znieść, abym cię widziała, przy boku drugiéj!
Leona wyprostowała się, jakby przejęta i popychana olbrzymią namiętnością, przystąpiła bliżéj do Eberharda, który skrzyżował ręce i stał jak groźny sędzia.
— Hrabina Ponińska trucizną dowodzi swojéj miłości, rzekł lodowatym tonem, nie poruszając żadnym muskułem swojéj pięknéj, szlachetnéj, a w téj chwili niezmiernie stroskanéj twarzy — wyraziła to niegdyś,