Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Gorące dzięki, królewska wysokości, za dobroć, która małą przysługę, jaką wyświadczyć miałem szczęście, królewską szczodrobliwością ocenia! poszepnął Eberhard Karolinie, poczém wyprostował się i zwrócony do malarza Konrada Wildenbrucha, którego swobodne, śmiałe oko i broda bardzo mu się podobały, rzekł:
— Pan byłeś w Monte Vero, a nie miałem nigdy przyjemności powitać tam pana jako Niemca!
— Pan von Weis, który się wielce mną zajmował...
— O, attaché jest moim wielkim przyjacielem.
— Oświadczył mi, mówił daléj malarz, że pan hrabia wyjechałeś na lat kilka do Europy!
— A kiedyż pan odwiedzałeś moją nową ojczyznę?
— Przed ośmiu miesiącami! Zacni pańscy zarządcy oprowadzali mnie po plantacyach, wymywalniach i zakładach, i dali mi przez to możność doniesienia panu o jak najwyborniejszym stanie wszystkich pańskich osad! Nie odmówiłem sobie zdjęcia niektórych widoków Monte Vero i zachowania ich w mojéj tece, ponieważ pod względem piękności i okazałości barw były niezrównane, niczém nie przewyższone!
— Pan mnie rozradowujesz, panie Wildenbruch; czy wolno mi widzieć pańskie szkice?
— I ja tego samego pragnę, pan mnie bardzo zaciekawiłeś! wyznała księżniczka.
— Racz wasza królewska wysokość dozwolić mi ofiarować te szkice!!
— Takim sposobem zrabuję je panu i panu hrabiemu!
— Pozostawię sobie kopie, powiedział malarz, i niezaniedbam panie hrabio, przynieść i panu te piękne pamiątki widoków raju, który do pana należy!
— Jesteś pan bardzo hojny, panie Wildenbruch! Spodziewałam się, że przez te obrazy skłonię pana hrabiego Monte Vero do odwiedzenia naszego zamku, co dotąd zaproszeniom mojéj dostojnéj matki nie udało się!
— Moja łaskawa księżniczko, odpowiedział Eber-