Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tu w domu!
Oczy Pająka zabłysły — sięgła do starego, pstrego worka, który u niéj wisiał na ręku i wydobyła z niego paczkę, w ktôréj były pieniądze.
— No, masz tu piętnaście talarów i każ jéj iść zemną!
Pani Furschowa zmiarkowała, że stara ma jakiś tajemny powód odkupienia u niéj Małgorzaty za jakąbądź cenę.
— Przyłóż pani do tych piętnastu jeszcze pięćdziesiąt talarów, a będziesz ją miała!
Pająk o mało nie zemdlał — wyciągnął obie ręce w powietrze i zaczął strasznie chrapać.
— To byłoby sześćdziesiąt pięć — zkądże wezmę tak niezmierną summę — za taką jak ta dziewczynę! O, kochana Fursch — z naszego interesu nic nie będzie!
— Namyśl się pani — nie mogę pani przyrzekać, że skoro pani jutro przyjdziesz, znajdziesz Małgorzatę taką, jaką jest dzisiaj!
— Sześćdziesiąt pięć talarów! Na ten raz przerachowałam się. Opuść przynajmniéj pięć!
— Ani jednego feniga!
— Więc jesteś lichwiarką, liszką, haniebną lichwiarką! Co za piękne pieniądze! stękał Pająk i liczył żądaną kwotę, pierwej każdy talar obejrzawszy.
— A pani Robert robisz dobry interes!
Pająk wzruszył ramionami i jeszcze raz chwycił za pieniądze, jakby nie mógł się ż niemi rozłączyć.
— Bierz-no tylko! Sprzątniéj prędko, bo inaczéj zrobi mi się znowu niedobrze! Gdzie dziewczyna? zaraz ją zabieram — sześćdziesiąt pięć talarów!
Pani Furschowa zgarnęła pieniądze Pająka i zawołała Małgorzatę.
— Opuszczasz mój dom i pozostawać będziesz u pani Robert, któréj winnaś wierność i posłuszeństwo, rzekła do zdumionego dziewczęcia. Pani Robert odtąd