Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

klęctwa i czuł jak go ręce świerzbiały. Moro zaś do tego stopnia nie umiał powstrzymać swojéj niecierpliwości, że przeszedł koło księcia, aby się prędzej dostać do brzegu.
Na okręcie, do którego zbliżał się pan Eberhard, znajdował się jakiś stary żeglarz i jego syn, zatrudnieni uporządkowaniem sznurów żaglowych i t. p.
— Słuchąjcie-no ludzie, zawołał książę, możebyście mi pożyczyli swojego okrętu na wieczór i noc?
Dwaj ludzie spojrzeli zdziwieni na nieznajomego, a potém na siebie pytająco.
— Wypłacę wam zaraz za to całą wartość waszego okrętu, mówił daléj Eberhard, widząc, że się wahają: a nawet czystém złotem.
Te słowa nie chybiły skutku i wpłynęły na biednych widocznie ludzi.
— Jeżeli tak chcesz dostojny panie, to ci pożyczymy i naszych ramion dopóki ci się spodoba! odpowiedzieli z zadowoleniem.
— Więc dobrze! Idzie mi o to, aby dopędzić tamten szoner, który tylko co ztąd odpłynął.
— To niedługo potrwa, dostojny panie! odpowiedzieli dwaj żeglarze, i gdy Eberhard z towarzyszami wszedł na statek, niezwłocznie przygotowywać się zaczęli do płynięcia za „Rekinem.“
— Widzę, że macie wielkie zaufanie w waszym okręcie i drogo go cenicie — nie chcę z was korzystać. Oto macie tu 10,000 franków — a gdy dopędzimy „Rekina,“ jeszcze dodam 2,000. Czyście kontenci? No, więc odwiążcie sznury i rozpuśćcie żagle!
Z radosną gorliwością dwaj ludzie zabrali się do roboty, wsparci przez Marcina, w którym wnet poznali bardzo doświadczonego marynarza. Zajął miejsce przy sterze. Moro położył się w nosie statku i czatując wytknął głowę z pokładu — książę zaś stanął przy maszcie, aby z tego miejsca uważać na ściganie i wybierać potrzebne kroki.