Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdyby Fursch widział był tę przemianę Schlewego, wybuchnąłby sprawiedliwie szyderczym śmiechem — ale nie widział wcale téj modlitwy nędznika, bo było ciemno, a prócz tego całą uwagę zwrócił na ścigających.
— Héj, krzyknął zuchwały zbrodzień na Rudego Dzika: lubię takie polowanie! Zaciągniéjcie flagi na uczczenie téj nocy i przynieście tu wino i broń! Jak się dostatecznie ku nam zbliżą, damy im do skosztowania kilka pigułek! Teraz ściganie nie powinno im się tak udać, jak wówczas na morzu! Oho, mości książę, nie zapomnieliśmy ci twojéj miłéj przysługi i teraz. Ty albo my! Pisz testament! Bezkarnie nie zbliżysz się teraz do nas!
Rudy Dzik przy tych słowach swojego towarzysza, pogroził ręką i pośpieszył na dół do prochowéj przestrzeni, w kóréj obok beczułek prochu stała broń i inne beczki z winem. Wszystko gorliwie wyniósł na pokład, a mianowicie na tylną część okrętu, a położywszy obok Furscha kilka strzelb i pistoletów, przyniósł wielkie szklanki i tak gwałtownie odbił czop od beczki, że wino strumieniami pokład zalało.
Po tym czynie nastąpił piekielny śmiech — to było stosowne towarzyszenie do modlitw barona.
— Chodźcie tu, zawołał Fursch na majtków, którzy zaczęli rozmyślać o swojém położeniu, bo jego grozę dopiero teraz poznali; chodźcie i pijcie! Wino dodaje odwagi i rozwesela serce człowieka! Trąć się zemną Edwardzie, na zniszczenie naszych prześladowców! Dawno już przyrzekliśmy im pamiątkę na całe życie.
Fursch napełnił szklankę, Rudy Dzik uczynił to samo — uniosła go wściekłość i odwaga jego wspólnika, który się z nim trącił.
— Precz z nimi z tego świata, zawołał grożąc, niech Bas poznają! — i nalał wina, tak że majtkowie, poczuli pragnienie i przystąpili bliżéj, aby wziąć udział w uczcie, po za którą uśmiechała się śmierć.