Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nącą się przez pewną przestrzeń nad jéj brzegiem, ale potém ustępuje miejsca pustéj, piaszczystéj przestrzeni.
Rudy Dzik pilnie baczył na drogę, i wnet poznał, że się zbliżano do kresu.
— Zawiążemy oczy czarnemu albo mu je wyjmiemy, aby nie widział dokąd go zaprowadzimy! mruknął do Furscha.
— Pański stangret będzie świadkiem tego, panie balonie, to rzecz fatalna! rzekł odwróciwszy się.
— Nic nie szkodzi, on tylko to widzi co powinien, moi panowie, uspakajał baron róbcie co tylko za potrzebne uznacie!
— Zawiąż mu oczy, rozkazał Fursch, a potém powiedział do Sandoka: Biada tobie, jeżeli dobrowolnie nie dasz się poprowadzić i nie pójdziesz z nami — przy pierwszém podejrzaném poruszeniu przybiję cię do ziemi!
— Iść? zaśmiał się Sandok; a czy Fursch umie chodzić ze związanemi nogami?
— Nie, mój przyjacielu, szyderczo odpowiedział Fursch. Masz słuszność; ale biada tobie, jeżeli uczynisz podejrzane poruszenie, gdy zdejmę więzy z czarnych nóg twoich!
Schlewego widocznie niezmiernie to bawiło, że szpieg księcia znajdował się w ręku nie bardzo delikatnych zbójców.
Rudy Dzik zwrócił ku sobie głowę Sandoka, wyjął z jego kieszeni chustkę i mocno zawiązał mu oczy, gdy mu Fursch rozwiązywał nogi ze sznurów, aby je potém włożyć na szyję murzyna i prowadzić go jak dzikie zwierzę.
Stangret zatrzymał powóz, gdyż przybyli do końca alei.
Fursch i Edward grzecznie polecili się względom barona, który pozostał w powozie, i zmusili potém czarnego, aby wysiadł.