Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przeklęty morderco-podpalaczu! zgrzytnął związany i pokazał białe zęby: przyjdzie i na ciebie koléj!
— Nie zabijajcie go, ale zamkniéjcie w pewném więzieniu, mówił znowu von Schlewe. Czarny pies może nam wyjawić jeszcze niejedno, jeżeli go do tego przymusimy!
— Troszkę gorącéj smoły na piersi albo topniejącego laku, to mu język rozwiąże, mówił Fursch ze zwierzęcym uśmiechem. Nie wyszczerzaj zębów, czarny djable, albo ci je powybijam!
— Zróbcie to — zróbcie tylko! Dzień odpłaty przyjdzie! zgrzytnął Sandok i zatoczył oczami.
Nadaremnie szukał sposobności zwrócenia się do dwóch otwartych stron, aby wyskoczyć, pomimo że miał związane ręce i nogi — Fursch i Edward pilnowali go jak dwa brytany.
— Tak, tak, śmiał się zadowolony baron: nieco gorącéj smoły to rozwiąże język temu zwierzęciu! Z takim czarnym inaczéj nic nie poradzimy, z takim zawsze trzeba gwałtu! Założę się o tysiąc przeciw jednemu, że murzyna nasłał Monte-Vero, aby mnie tu na drodze zamordował bo zkądżeby inaczéj ta czarna bestya; wzięła się tu przy naszym powozie?
— Już my to z łajdaka wydusimy, utrzymywał Rudy Dzik. Czekaj-no mój czarny młodzieniaszku, jak cię weźmie my w naszą kuracyę, to ty i wzrok i słuch stracisz!
— Wy na kuracyę? powtórzył von Schlewe śmiejąc się serdecznie; wy na kuracyę? To żart! Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada! Jakże się hrabina ubawi, kiedy jéj jutro ten wyborny żart opowiem!
— Już dawno zwróciłem uwagę na tego przeklętego szpiega! powiedział Fursch, gdy Sandok ciągle jeszcze nadaremnie oczekiwał ukazania się Mora. A teraz sam do nas przyszedł!
— Tak niejeden sam wpada w sidła, zaśmiał się budy Dzik wychylając się z powozu i wyglądając. Gdzie to, został drugi czarny złodziéj? Dałem mu porządnie w łeb, ale ci murzyni mają twarde życie jak koty!