Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znalazł sposobność szepnąć kilka słów sternikowi Marcinowi, blizko niego stojącemu.
— Jeżeliś przybył w tym celu, to bądżże ostrożny Sandoku, wiesz, że baron i hrabina jeszcze cię śmiertelniéj nienawidzą, od czasu jak im zabrałeś listy, powiedział cicho. Robisz minę, jakbyś chciał powiedzieć, żeś szybszy i przebieglejszy niż oni! Mimo to ostrzegam cię, najsilniejszego i najdoświadczeńszego nieraz okpiewają!
— Nie bójcie się, sterniku Marcinie, poszepnął Sandok, obaczymy kto wygra. Sandok przysiągł, że albo zły anioł udusić barona, albo Sandok umrzeć w Sekwanie!
— Idź już idź — ja tu pozostanę! z lekkim uśmiechem odparł Marcin, bo widział, że czarnego dręczy niepokój.
Kiwnął więc sternikowi głową i wielce uradowany znikł w ciemnych aleach.
Zaraz potém przystąpił do Mora nieruchomo stojącego niedaleko.
— Cóż to, dobry bracie? zapytał błyskając oczami.
— Baron jest w willi hrabiny. Noc sprzyja, marszałek zamku odjeżdża!
— Więc myślisz że powinniśmy schwytać barona?
— Téj nocy bracie Sandoku — noc najlepsza! Baron przyjechał powozem do willi hrabiny, znowu odjedzie z samym tylko stangretem. Sandok i Moro dopędzą powóz, baronowi gębę zawiążą i porwą go!
Albo i stangreta zabija?
— Nie dobrze jest, jeżeli Moro cesarski zabije człowieka, szepnął Moro; stangret musi żyć, a barona potajemnie wziąć do zamku St.-Cloud!
— O, brat Moro ma dobry plan — Sandok ma przyjaciół, przeklęty baron dostanie się do pokoju śmierci, co za wielka radość! — Sandok zdjąć liberyę i także pójść jak brat Moro!
— Ale prędko, bardzo prędko, poszepnął Moro, gdy Sandok śpieszył do mieszkania służących.