Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pan nie uwierzysz jak niebezpieczny, mściwy i przebiegły jest ten Fursch!
— Wierzę panu, a jednak nie boję się go tyle co pan! odrzekł pan d’Epervier.
— Tém lepiéj! Jeżeli uda się nam uwięzić podstępem, wtedy uwolnimy się od kłopotów, których niestety! moją dobrodusznością znowu przysporzyłem. Zjedz się pan zemną jutro wieczorem w zamku Angoulême, drogi panie d’Epervier!
— W zamku Angoulême? powtórzył naczelny inspektor z pewną przyjemnością.
— Zasięgniemy rady hrabiny, kobiety równie roztropnéj jak pięknéj — ale gdy się tam spotkamy, pamiętajmy o jak największéj ostrożności — nikt o tém nie powinien wiedzieć! Słyszysz drogi panie d’Epervier? Nikt!
— Zgadzam się — spotkanie nasze nastąpi zupełnie potajemnie!
— Nie przyjeżdżaj pan nawet swoim powozem, lepiéj weź pan dorożkę!
— Tak też zrobię! O ktôréj godzinie będziesz mnie oczekiwał baronie?
— Zdaje mi się, że najstosowniéj około dziesiątéj wieczorem. Będziesz pan widział nieco przedstawienia, sam nie będąc widzianym.
— O, pan jesteś nadzwyczaj łaskaw i uprzejmy!
— Proszę, proszę, kochany panie d’Epervier, poszepnął von Śchlewe, ściskając mu rękę z zobowiązującym uśmiechem — naradzimy się z hrabiną przy szklaneczce wina!
— Winu dajmy pokój, od kilku dni cierpię na dosyć silne uderzenia krwi!
— Ach — i nie radziłeś się pan lekarza?
— Powiedział mi właśnie, że dla uniknienia apopleksji powinienem się wstrzymać od wszelkich rozpalających napojów!