Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O! dobrze sterniku Marcinie, bardzo dobrze, szepnął czarny. Sandok poczekać jeszcze dobry czas, aby schwytać barona! Nie śpieszyć się sterniku Marcinie, lepiéj na pewno barona złapać w sidła!
— Prawda — nie prędzej ściągać mostek, aż wszyscy przejdą z pokładu na pokład! Ale — powiedz-no, bracie Sandoku — czy zaniechałeś już historyi z aniołem dusicielem?
— O! wcale nie, dobrze się nad nią namyślam — jest bardzo ładnie z aniołem dusicielem w pokoju w zamku!
— Daję ci na to słowo marynarza, że ta historya ma w sobie coś niepojętego, bracie Sandoku! Djabeł teraz już nie spaceruje po ziemi jak dawniéj, i nie skręca od czasu do czasu karków temu lub drugiemu ze swoich przyjaciół — a i z upiorami także można żyć w zgodzie!
— Sternik Marcin nie wierzyć? O, sternik Marcin dzisiaj wieczór zemną pójdź i spróbować!
— Niech pioruny zatrzasną — co ty sobie myślisz?
— Sternik Marcin położyć się pod anioła dusiciela, jak on zechce skręcić kark dobremu sternikowi Marcinowi!
— Chciałbym raz widzieć to cudo — ale narażać karku na próbę, wcale nie mam ochoty.
— O! sternik Marcin nie wierzyć w anioła dusiciela, dla tego spróbować!
— Rozumiem już co myślisz, żartował sobie olbrzymi sternik; ale wołałbym, abyś ty sam położył się tam, a mnie tylko patrzeć pozwolił?
— O! sterniku Marcinie, Sandok wierzyć w anioła dusiciela, nie potrzebować kłaść się pod niego — Marcin dobrze radzić! śmiał się z cicha czarny.
— Chciałbym raz widzieć tego anioła dusiciela, ale to nie tak łatwo!
— O, bardzo łatwo — sternik Marcin i Sandok brać konie i pojechać teraz do St.-Cloud. Moro chętnie przyj-