Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Małgorzata rękami twarz zakryła, a stara Zioną znikła w wieczornym półcieniu.
— Żyjesz — ty, do którego tęskniłam, aby choć raz jeszcze być szczęśliwą? Ty, którego ja, szalona, zrozpaczona, porzuciłam podczas okropnéj nocy? Ty żyjesz, ale na wieczne udręczenie, za karę przez Boga wyrzeczoną, nie mam cię znaleźć — lecz na zawsze postradać? To okropnie — ale na to zasłużyłam! kończąc rozmowę z samą sobą rzekła Małgorzata, i szła, ocierając łzy z oczu ku werandzie, gdzie Józefina skrycie również plączącą czekała na matkę, aby potém prawie nic nie jadłszy na wieczerzę, udać się do swojéj sypialni.
Obie miały ciężar na sercu — a jednak nie domyślały się wcale, z jaką męczarnią spełnić się miała przepowiednia staréj cyganki.
Czuły tylko jak mocno cięży im to, co im dziwna Zinna w ciemnych słowach oznajmiła — i już żałowały w duszy, że jéj ręce pokazywały.
Wkrótce nad pałacem księcia de Monte-Vero przy ulicy Rivoli zapadła noc.
Świece w pokoju matki i córki pogasły.
Głęboka cisza panowała w parku i w pałacu, do którego przystępy Marcin starannie pozamykał.
Mała Józefina usnęła modląc się za wuja Eberharda i kochanego Janka.
Małgorzata jak zwykle spoczywała jeszcze na jedwabnéj pościeli, na którą ręka ojca zamieniła dawniejsze jéj nędzne łoże.
Słowa cyganki drgały jeszcze w jéj uchu — nie mogła się uspokoić.
Nakoniec około północy usnęła — ale duszę jéj napastowały złe i niespokojne marzenia. Ujrzała się nagle w letnim zamku cesarza — w koło poruszali się sztywnie i urzędownie postrojeni goście — ona sama Uświetniała w okazałéj myśliwskiéj sukni.
Wtém spostrzegła ją cesarzowa Eugenia i przystąpiła do niéj — bardzo była uprzejma dla córki księcia,