Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przepędziłem noc bezsennie! wyznał Epervier.
— Wierzę ci mój łaskawco, kiedy mnie czeka taki widok, jak ten, który ujrzysz dzisiaj wieczorem, to i ze mną, dzieje się to samo!
— Jest to tém fatalniejsza historya, że ten Fursch, przez swoje krwawe czyny, zwrócił na siebie uwagę całego dworu i sam cesarz miał się nawet odezwać, iż zadowolony jest ze schwytania tego niebezpiecznego człowieka!
— Bajki, mój kochany Epervier, cesarz ma o czém inném radzić, nie zaś o sprawkach takiego Furscha! Powtarzam ci, że nic nie wiesz o tém co się stanie!
— Ale pomimo tego mogę ten interes głową przypłacić!
— Widzieć Leonę, a potém umrzeć, mój drogi! poszepnął von Schlewe — po niéj już nie mamy innéj rozkoszy!
— Chodź pan zemną, panie baronie!
— Czy Fursch zna już brzmienie wyroku?
— Nie, dowie się o nim dopiero dzisiaj wieczorem o jedenastéj godzinie!
— Czy mnie pan znowu wyprowadzisz z celi?
— Muszę!
— Ale pan nie potrzebujesz w niéj pozostawać?
— Tego mi instrukcya nie nakazuje.
— Doskonale, więc pan jesteś wolny od wszelkiéj winy!
— Jakże pełen współczucia jesteś, panie baronie!
— I jak się poświęcam! — Tak, tak, mój kochany panie d’Epervier! Otóż to się nazywa miłość ludzkości!
Naczelny inspektor zimno się uśmiechnął — czuł dobrze, że von Schlewe ratując Furscha, zupełnie co innego miał na celu.
Obaj wyszli z pokojów na korytarz! w którego głębi stało kilku gawędzących dozorców.