Przejdź do zawartości

Strona:PL G Füllborn Izabella królowa Hiszpanii.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

widać było jej czarną, atłasową maskę, z pod której dwoje oczu błyszczy złowrogo.
Tuż za nią z zamętu w sali Filipa zdąża ozdobny mężczyzna w ubiorze Neapolitańskiego rybaka. Siatka okrywająca jego głowę, strojna w morsko-zielonej barwy wstążki, morsko-zielone i srebrne hafty na barkach i naramiennikach; twarz jego zasłoniona czarną maską.
Podczas gdy donna w czerwonej jedwabnej narzutce, skręca do jednej muszlowej groty, a za nią idzie morsko-zielony rybak, do drugiej groty wciska się, niepostrzeżony przez nich, jakiś chirurg w wielkiej, białej peruce, w karykaturalnej masce i z wielką uciechą widzi, że w tem uchu Djonizjusza nie ma nikogo, i że będzie mógł bez przeszkody wysłuchać, co obie śledzone przez niego maski w drugiej połowie mówić będą...
Rybak spotkał się z donną — dotyka jej ramienia.
— Dlaczego unikasz mnie wróżko? — mówi do oglądającej się, zdziwionej, pulchnej maski; chętnie podałbym ci rękę, abyś mi wiele ciemnych rzeczy wyjaśniła!
— Ja nie unikam, masko, szukam tylko chwilowej ochłody w tej muszlowej grocie.
— Zostańmyź tu więc oboje. Twoje zjawienie się i twój głos, mimo maski, tak mi są znajome, iż chciałem cię prosić, abyś mi przez kilka minut towarzyszyła, iżbym mógł poznać, kto jesteś.
— Tego poznać nie powinieneś, masko.
— Przypominasz mi — masz, weź moją rękę i mów mi prawdę.
I morsko-zielony rybak, szybko zdjąwszy białą rękawiczkę, podał wkrótce połyskującą kosztownym pierścieniem lewą rękę.
— Jak widzę, przyzwyczajony jesteś rozkazywać, a droga twoja prowadzi cię do tronu — cha cha cha! —