Strona:PL Fryderyk Henryk Lewestam-Obrazki z pożycia dobrej rodziny.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

réj na chwilkę usiadł był dla wypoczynku; strzeż się aby cię ogrodnik nie złapał; ja przynajmniéj niechciałbym cię obronić. Patrz, rzekł daléj, wskazując na bramę ogrodu; patrz, oto idzie dziewczynka, zapewne córka jakiego nadzorcy; kto wie co to będzie.
Istotnie okazała się z daleka mała dziewczynka, która, sądząc z ubioru, zdawała się mieszkać tu w pałacu i bydź córką jednego z miejscowych oficjalistów. Gdy wszakże bliżéj nadeszła, nagle krok, powolny zrazu, przyśpieszyła, i z okrzykiém radości witając dzieci, zawołała:
— Ach! to ta dobra panienka i ci grzeczni panicze, co to dla mojego Dziadzia tyle okazywali litości! Ach! niechże raz jeszcze Państwu podziękuję!
Zmięszane dzieci spojrzały po sobie i niewiedziały co na to odpowiedzieć: