Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tak oczów — on mię nie potrzebuje — czyż stworzeń swoich nie ma w obfitości? Bez jednego może się obejść — a tym jednym ja. Chodźcie, towarzysze!
Amalia zatrzymując go. Czekaj, czekaj! Jedno pchnięcie, jedno pchnięcie śmiertelne! Opuszczona na nowo! Dobądź miecza i zlituj się!
Karol. Litość do niedźwiedzi uciekła — nie zabiję cię!
Amalia obejmując jego kolana. O, w imię Boga, w imię miłosierdzia wszelkiego! Miłości już nie chcę — wiem, że tam w górze gwiazdy nasze jedna przed drugą uciekają — ja o śmierć błagam tylko. Opuszczona! Opuszczona! Rozważ tylko całą okropną treść tego wyrazu: opuszczona! Ja tych udręczeń nie wytrzymam — zważ tylko — żadna kobieta takich udręczeń wytrzymać nie może. O śmierć błagam tylko. Patrz: ręka moja drży! nie mam serca przebijać. Mnie samo ostrze błyszczące przestrasza — tobie tak łatwo, tak łatwo — ty mistrz w zabijaniu! Dobądź miecza i ot uszczęśliwisz!
Karol. Chcesz sama być szczęśliwą? Precz! Kobiet nie zabijam.
Amalia. Ha zbójco! ty szczęśliwych tylko mordujesz, zmęczonych życiem omijasz? Zawleka się na kolanach do zbójców. To wy zlitujcie się nademną, uczniowie kata! Z waszych oczu wygląda takie łaknące krwi miłosierdzie, że aż radość