Strona:PL Friedrich Schiller - Zbójcy.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale i to jest dobrze opisany weksel który bankrutowi nawet przydać się może.
Chwalebne urządzenia! mogą głupców w granicach szacunku utrzymać, motłochowi czepiec nasunąć na uszy, żeby sprytnisiom wygodniej było. Bez ogródki — dziwaczne urządzenia! Tyle je cenię co te płoty z chrustu przez moich chłopców dowcipnie na polach stawiane, żeby przez nie zając nie skakał. Zając nie — ale łaskawy pan zepnie konia ostrogą i czwałuje po świętej pamięci żniwie.
Biedny zając! nędzna to rola zającem być na świecie; ale łaskawemu panu zajęcy potrzeba! Dalejże, raźno pędźmy po przestrzeni! Kto się nikogo nie lęka, nie mniej, jest potężny jak ów, którego wszyscy się boją. Moda jest teraz sprzączki przy pasach nosić i według upodobania lżej albo ciaśniej się spinać. Podług tej mody każmy sobie sumienie na sprzączkach urządzić, i w miarę zwalniać podług okoliczności. Czy moja to wina? Napastuj krawca! — O tak zwanem krwi przywiązaniu słyszałem długie i szerokie rozprawy. Zwyczajnemu człowiekowi głowa od nich puchła. To twój brat! — dosłownie tłómacząc: on się piekł w tym samym piecu, w którym ciebie pieczono — a więc tobie świętym być musi. Rozważmy tylko to przepaplane następstwo, tę błazeńską styczność powinowactwa ciała z powinowactwem ducha, tożsamości miejsca z tożsamością uczucia,