Strona:PL Fredro Aleksander - Nieznany zbiór poezyj.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

[Czasem tyl]ko zamki wrzasną
[I ślą] echo w pusty [!] mury,
[Światła w] oknach nikną, gasną;
[Spoczął] w ciszy gmach ponury,        30
............ Natura cała
........... a, zbrodnia czuwała.

[Ni brat w mogile, ni] wdowa strapiona
[Zemsty z Zbignie]wa nie wydarły łona.
[Od Klar]y niegdyś wzgardzony        35
[Zga]sił miłość, przysiągł zgubę,
[Dziś iu]ż zamiar miał spełniony
[Wy]rwał Matce dziecie lube —
[Cieszyła] się dusza sroga,
[Niepomna] wiary i Boga!        40

Północ wybiia — [zdrayca za miecz chwyta,]
Wychodzi — droga [prowadzi go skryta,]
Idzie zw[olna, staie, słucha,]
W k[oło troskliwie spoziéra —]
Nic nie s[łychać, cisza głucha —]        45
Idzie [daléy, drzwi otwiéra,]
I gdzie [wiodła zemsta krwawa,]
Staie przy [łożu Zdzisława.]

„Ha! mam Cię!“ — rzecze [— „mam Cię wężu młody,]
Na swiat wywarty [na Zbigniewa szkody!]        50
Téy, co nie[gdyś mną wzgardziła,]
Nędzny, [niedoyrzały płodzie;]
Twoia godz[ina wybiła,]
W tedy [z Tobą będę w zgodzie,]
W tedy spo[cznie serce moie,]        55
Gdy się tw[oią krwią napoię.“]