Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XIV.
Ciężkie jarzmo.

Szczupły był, chorowity, na pierwszy rzut oka kompleksyi wątłéj, przy tém niezamożny, o ile wnosić mogłem ze starannie wyczyszczonych lecz zużytych butów i szczelnie pod brodą spiętego, brak bielizny pokrywającego zapewne, surduta. Czarne ubranie podnosiło jeszcze trupią bladość jego twarzy.
Podał mi zapieczętowaną kopertę.
Było to słów kilka od jednego z lekarzy, człowieka wielkiéj nauki, niepospolitego doświadczenia i większego jeszcze serca. Poświęcał on życie całe łagodzeniu cierpień ludzkich, rozumiał wielkość swego powołania, a w łonie nosił tajemnicę tysiąca nadziei. Lekarz ten miał twarz szlachetną i inteligentną, ręki dotknięcie miękkie, dźwięk głosu łagodny, słowo pociechy pokrzepienia tak u szpitalnego łoża, jak u koronkami kosztownemi oszytego wezgłowia magnatki. Wczesne i ustawiczne ocieranie się o nędzę, o przeróżne upadki i boleści, rozwinęły w nim skarby pobłażania i łagodności. W dzień i w nocy gotów był śpieszyć na wezwanie cierpienia, nie pytając zgoła ani o materyalne, ani o moralne zasoby cierpiących. Jedném słowem człowiek ten, tak bardzo zbliżał się do pierwowzoru pozostawionego nam przez boskiego naszego Mistrza, że mi się dziwném zdaje nazywać go doktorem medycyny nie zaś „doktorem obojga praw: Boga i Ludzkości."
Bilet skreślony ołówkiem brzmiał, jak następuje:
„Odpowiedni dla twych badań subjekt, o którym mówiliśmy.“
Przez chwilę spoglądałem na oddawcę biletu, nie przypominając