Strona:PL Fragmenty Konopnicka.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I coraz szersze dnia czyniąc zdobycze
Na wschód i zachód słonecznej krainy,
Światła pochodnię wznosisz tajemnicze
W srebrzystej nocy dziedziny...
O wiosno! czemu tęcze twoje gasną,
Skrzydła się łamią i ciężą ku ziemi?
I czemu zmierzchy ustami chłodnemi
Zdmuchują zdobycz twą jasną?
Czemu słowicze pieśni twoje mdleją?
Czemu wód twoich wysychają czary?
Czemu, nazwana: »miłością, nadzieją«,
Dotrzymać nie umiesz — wiary?

O serce ludzkie! gdzie są upojenia
Młodych porywów twoich i tęsknoty?
Gdzie wielkie czyny słabego ramienia?
Gdzie wielkich rojeń plon złoty?
Gdzie świeżość uczuć twoich porankowa?
Gdzie dążeń, celów twoich ideały?
Gdzie zapał, którym uskrzydlone słowa
Pieśni twej w niebo leciały?
Gdzie twojej siły, energii twej suma?
Gdzie sny twe ciche, dziewicze, niebieskie?
Gdzie nieskalana czoła twego duma,
Twoje ubóstwo królewskie? —
Gdzie ukochanie twoje wszechpiękności?
Cześć dla wszystkiego, co wzniosłe, co święte?