Strona:PL Fragmenty Konopnicka.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nędza, co w istnień miliony się wciela,
Wlokąc materyj kajdany...
Upadek duchów, walk pole najkrwawsze,
Gdzie nikt nie mierzy oręża, ni siły,
I gdzie zwycięstwo otrzymuje zawsze
Czarna chorągiew mogiły...
Co to jest życie? — Uśmiechy wiosenne,
Szmer pocałunków, jutrzenka spłoniona,
Zroszone róże, marzenia półsenne,
Uścisk, co splata ramiona...
I co jest życie? — Odwieczna tęsknica
Do oddalonych żywej wody zdrojów,
Żar, co pierś trawi i ogień podsyca
Burzliwym tchem niepokojów...
Trud bez zapłaty, samotność i wzgarda,
Znój krwawy czoła i łzy krwawe oka,
Boleść, jak groby czarna i głęboka,
Dola sieroca i twarda!

Cóż więc jest życie? Do czego zbudzone?
Czemu tak strasznie rozłamane w sobie? —
Oto w błękitach ma swoją koronę,
A trwałość odrodzeń — w grobie.
Obecność jego wszędzie, a istota
Niepochwycona, lotna i subtelna...
Dotkniesz go ręką? — garść pyłu i błota,
Myślą? — iskra nieśmiertelna.