Strona:PL Fragmenty Konopnicka.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Kto je odgadnie, ten pójdzie na pole
Słuchać wiosennych świergotów skowronka,
I stanie cichy i wpatrzy się w rolę,
Jak siewy wschodzą na ziarno do słonka,
I wybiją mu myśli tajemnicze
Na podniesione w błękity oblicze.

A potem wróci i zbudzi się nocą,
O gwiazdy oprze oczy zadumane,
I będzie się czuł ogarnion tą mocą,
Co do gniazd pędzi ptaki obłąkane,
I ludy pędzi pod zorzę jutrzenną,
I jest tęsknotą wielką i bezsenną.

Lecz teraz mówić tu z wami nie mogę
Tak jako czuję, i jakobym chciała,
Bo smętność czasów zachodzi mi drogę,
Wiatr chwyta słowa, a nocna mgła biała
Chce rozproszona wpierw być i rozbita,
Nim pieśni wstaną, nim dzień nam zaświta.

Więc zdala tylko stoję, i milcząca
Mówię dziś do Was zamkniętych ust ciszą,
I czołem w brzaski zwróconem do słońca...
I wiem to, że mnie te serca usłyszą,
Które nawykły samotnem swem biciem
Gadać z tęsknotą, z nadzieją, i z życiem.