Przejdź do zawartości

Strona:PL Fr Rawita-Gawroński - Taras Szewczenko i Polacy.djvu/09

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
FR. RAWITA GAWROŃSKI.
TARAS SZEWCZENKO I POLACY

(C. D.)

IV.

W Nowopetrowsku życie Szewczenka płynęło bardzo ciężko. Przedewszystkiem był pozbawiony ożywczego stosunku z zesłańcami polskimi, następnie musiał sobie tworzyć nowe warunki życia, nowych jednać przyjaciół. Zupełne osamotnienie, życie w brudnej, niechlujnej i ciężkiej „kazarmie“ z nóg go zwaliło. Z niedostatku i nieczystości dostał strasznej choroby „cyngi“[1], która go zeszpeciła na całe życie. Lekarze znają tę nieprzyjaciółkę nędzy i niewoli. Pozbawia ona człowieka włosów, zębów, ciało wygryza. Przebył ją pomyślnie. Fort miał przed sobą tylko step piaszczysty, pusty, bezdrzewny, szarozłocisty, bezbrzeżnie smutny. Zieliński, towarzysz wygnania Szewczenki, osnuł na tym temacie piękny poemat Kirgiz. Szewczenkę ten widok karmił smutkiem beznadziejnym. Wpatrzony duchem w Ukrainę, w tem bezludziu widział tylko „woronu na chresti“.
Siedmioletni prawie pobyt poety w Nowopetrowsku był niemal bezpłodnym pod względem twórczym. Oddalony od Polaków, z którymi się zbliżył, korespondował tylko z nimi aż do chwili opuszczenia swego przymusowego miejsca pobytu. Niestety, doszły do nas bądź ułamki tylko tej korespondencji, bądź w przekładach rosyjskich. Są one nietylko żywem świadectwem stanu duszy poety w czasie pobytu w Nowopetrowsku, ale też dowodem żywej sympatji, a nawet przyjaźni obustronnej. Jakkolwiek tylko obszerniejsza korespondencja z Bron. Zaleskim doszła do nas z tego czasu, maluje ona jaskrawo życie poety, jego usposobienie, jego tęsknoty i marzenia, a równocześnie tą głęboką przyjaźń, jaką Polacy i Szewczenko wzajemnie dla siebie mieli. Zanim rozejrzymy się w szczegółach tej korespondencji, nie od rzeczy będzie powiedzieć, że nie znajdujemy w niej zarówno śladu wszelkich żalów i pretensji jak i najmniejszej wzmianki o losie i przyszłości Rusi, a o współczesnej literaturze ruskiej, gdy coś dochodziło do niego, odzywał się z przekąsem.
Jakkolwiek wiemy, że korespondował z Sierakowskim, Zaleskim — i zapewne nie z nimi tylko — listy Szewczenki do nas w komplecie nie doszły. Czy przez ostrożność, czy przez przypadek, czy może nawet rozmyślnie ukryte zostały? — Nie chcemy odgadywać. Może chciano zatrzeć ślad tej przyjaźni poety z Polakami? Wszystko możliwe. Tylko listy Szewczenki do Zaleskiego ocalały — ale i te tak są oględne, że nie użyję innego wyrazu, traktowane i użytkowane skąpo przez ruskich biografów, że można śmiało powiedzieć, przez prasę i literatów ruskich wyzyskane nie zostały. Czasem odezwał się ogólnikowy głos obrony Szewczenka od równie ogólnikowych zarzutów rozmaitych „zemlaków“, Rosjan „małoruskiego pochodzenia“ — jak chętnie tytułowali się.
Listy Szewczenki do Zaleskiego odkrywają przed nami cały świat życia wygnańców z ich tęsknotą, smutkiem, nieraz rozpaczą, a rzadko nadzieją. W listach poety wylewa się cała dusza człowieka dobrego, życzliwego za miłość, jaką go Polacy otaczali, wdzięcznego za nią i odpłacającą się wzajemnie szczerą przyjaźnią. W listach jego znajdujemy mnóstwo imion tylko tych wygnańców-Polaków, którzy dzielili z nim ciężką dolę, wspominanych z największą życzliwością. Domyśleć się nawet nie możemy kto to są owi Michał, Foma, Eustachy, tak samo jak nie posiadamy żadnych szczegółów, dotyczących nazwisk Czyżika, Stankiewicza, Serednickiego i in. Jeśli kiedy znane nam będą akta męczeństwa narodu polskiego, chowane dotychczas po różnych kancelarjach „III oddziału“ lub innych, wtenczas dopiero wyciągnięte będą na jaw te, zapomniane dzisiaj, a godne pamięci imiona bojowników za ideę wolności, którzy głowy swoje złożyli w stepach Kirgizkich, nad Aralskiem morzem, na Mangaszłyku, w Orsku i Orenburgu. Może kiedy wolna Ojczyzna wystawi wspólny pomnik tym wszystkim, którzy za jej wolność walczyli i polegli — nieuczczeni i zapomniani. Szewczenko w każdym liście niemal pisze: „pocałuj odemnie rękę ojca prefekta“, „pocałuj miłego mego i dobrego Cejzika“,[2] „kłaniaj się Serednickiemu“,[3] „kłaniaj się Stankiewiczowi“,[4] „ucałuj Zygmunta“ (Sierakowskiego) i „życzę mu najświetniejszego powodzenia na wybranej drodze“.[5] Powtarza się to nie raz jeden, ale w ciągu korespondencji od r. 1850 do końca prawie życia poety. — Tak głęboka i szczera była przyjaźń wzajemna.

Z chwilą gdy położenie Zaleskiego stało się łatwiejszem, gdy otrzymał stopień oficerski i wysłany został do Bohosłowska, a wkrótce wrócił do Orenburga i objął tam urząd bibljotekarza, stosunki jego rozszerzyły się. Gdzie mógł tylko i jak mógł używał ich na korzyść, bodaj materjalną, dla towarzysza niedoli i włóczęgi nad morzem Aralskiem. Szewczenko posyłał szkice swoje, rysunki, w ogóle co miał i mógł spieniężyć, do Orenburga a Zaleski chętnie w sprzedaży pośredniczył. W listach nazywał je Szewczenko „materje wełniane“ i zawiadamiał ile

  1. Przypis własny Wikiźródeł Cynga — szkorbut.
  2. Pisma T. Szewczenka str. 16.
  3. ibid. str. 22.
  4. ibid. str. 26.
  5. ibid. str. 35.