Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom II.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 64 —

już jest przygotowane i zaraz, natychmiast wyjdzie na jaw i runie nań...
Przystąpił zaraz do rzeczy, wstał z miejsca i wziął czapkę:
— Panie sędzio — zaczął stanowczo ale z dość silnem rozdrażnieniem — wyraziłeś pan wczoraj życzenie, ażebym się zgłosił dla jakichś badań. (Zrobił szczególny nacisk na wyrazie: badań). Przyszedłem i jeśli panu co potrzeba, to się pan pytaj, a nie, to pozwól mi się pan oddalić. Nie mam czasu, mam interes do załatwienia... Muszę być na pogrzebie tego samego roztratowanego urzędnika, o którym pan... także wie... — dodał i rozgniewał się zaraz na siebie za ten dodatek, co go jeszcze bardziej rozdrażniło: — i wszystko to mi się sprzykrzyło, uważasz pan, i dawno już... nawet po części skutkiem tego byłem chory... jednem słowem — krzyknął prawie, spostrzegłszy, że zdanie o chorobie jest jeszcze więcej nie na miejscu — jednem słowem: racz mnie albo badać, albo uwolnić, i to zaraz, a jeśli badać, to nie inaczej jak formalnie! Inaczej nie pozwolę; i dlatego tymczasem żegnam pana, bo jak na teraz nie mamy z sobą nic do czynienia.
— Boże! Co też bo pan!... Ale poco mam pana badać — pokwapił się pan Porfirjusz, zmieniając zaraz ton i postawę i przestając się śmiać nagle — nie gniewaj się pan — zabiegał, to rzucając się we wszystkie strony, to znowu starając się usadowić Raskolnikowa — czas traci, czas płaci, i wszystko to fraszki!... Ja bo przeciwnie, jestem bardzo kontent, żeś pan się nareszcie zgłosił do nas... Przyjmuję pana jak gościa... A za ten śmiech przeklęty, kochany panie Rodjonie, nie gniewaj się pan. Panie Rodjonie, bo takie pańskie imię, nieprawdaż?... Nerwowy, z pana człowiek, rozśmieszyłeś mnie pan swoją dowcipną uwagą; niekiedy doprawdy, będę się panu trząsł jak elastyka, na jakie pół godziny... Śmieszka ze mnie taki. Z powodu kompleksji boję się nawet o paraliż. Ależ siadaj pan... bądź pan łaskaw, bo inaczej będę myślał, żeś się pan rozgniewał...
Raskolnikow milczał, słuchał i uważał, wciąż jeszcze gniewnie nachmurzony, siadł jednak, ale nie wypuszczając z rąk czapki.
— Muszę też panu opowiedzieć trochę o sobie, kochany panie Rodjonie, dla uzupełnienia, że tak powiem charak-