Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 252 —

biciem szklanki, ponuro spojrzał na kawałki szkła, splunął i szybko zbliżył się do okna, gdzie stanął tyłem do wszystkich, ze strasznie nachmurzoną twarzą, patrząc w okno i nic nie widząc. Pan Porfirjusz śmiał się i chciał śmiać się, ale widocznem było, że potrzebował wyjaśnienia. W kącie na krześle siedział Zamietow, który na widok gości wstał i czekał, skrzywiwszy usta do uśmiechu, ale ze zdziwieniem i nawet jakby z niedowierzaniem patrząc na całą scenę, a na Raskolnikowa z pewnem nawet pomieszaniem. Niespodziewana obecność Zamietowa niewiele oddziałała na Raskolnikowa.
„Trzeba i to jeszcze wziąć pod uwagę!“’ — pomyślał.
— Bardzo przepraszam — zaczął niby z zażenowaniem — jestem Raskolnikow...
— Ależ, bardzo mi przyjemnie, a i panowie takeście sobie przyjemnie weszli... Cóż to? On się już nawet i nie wita — kiwnął Porfirjusz na Razumichina.
— Dalibóg, nie wiem, za co on się tak na mnie obraził. Powiedziałem mu tylko przez drogę, że wygląda jak Romeo, i... i dowiodłem mu tego, więcej zdaje się nic między nami nie zaszło.
— Świntuch! — mruknął, nie odwracając się, Razumichin.
— Musiał mieć bardzo poważne przyczyny, skoro się obraził za jedno słówko — roześmiał się Porfirjusz.
— No, ty! Sędzia!... No, ale pal was wszystkich licho! — odciął Razumichin i nagle, roześmiawszy się sam, z rozweseloną twarzą, jakgdyby nigdy nic, zbliżył się do Porfirjusza.
— Basta! Wszyscy durnie; do rzeczy: oto kolega Rodjon Raskolnikow; przedewszystkiem ponieważ słyszał wiele o tobie, chce się zapoznać, a powtóre, ma też do ciebie maleńki interesik. A! Zamietow! A ty tu co robisz? To wy się znacie? Oddawna?
„A to co znowu?“ — bojaźliwie pomyślał Raskolnikow. Zamietow, jakby się zmieszał, ale niebardzo.
— Wczoraj przecie poznaliśmy się u ciebie — odparł wesoło.
— A więc, Bóg strzegł od zguby; w zeszłym tygodniu strasznie domagał się ode mnie, ażeby przedstawić ci go, Porfirjuszu, aż oto zwęszyliście się i beze mnie... Daj no mi tytoniu.