Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 189 —

— A to nie grzech? — zawołała kobieta, wskazując na konającego.
— Może ci, którzy stali się mimowolną przyczyną, zechcą wynagrodzić panią, choćby na punkcie straty dochodów...
— Nie rozumiesz mnie pan! — niecierpliwie zawołała pani Katarzyna, machnąwszy ręką. — Bo i za co tu wynagradzać? Wszak on sam pijany podlazł pod konie! Jakich dochodów, on nietylko nie miał dochodów, ale męczył nas. Wszak ten pijanica wszystko przepijał! Nas okradał i do szynku nosił, ich i moje życie zwichnął w szynku! I dzięki Bogu, że umiera! Mniej zachodów!
— Należałoby przebaczyć w ostatniej godzinie, bo to grzech, wielki grzech, moja pani, takie uczucia...
Katarzyna krzątała się przy chorym, podawała mu pić, obcierała pot i krew z głowy, poprawiała poduszki i rozmawiała z księdzem, czasami tylko, w trakcie roboty zwracając się doń. Ale nagle wpadła nań prawie z wściekłością.
— Ech księżulku! Frazesy, same frazesy! Przebaczyć! O przyszedłby dziś pijany, gdyby go nie rozjechano, koszula na nim jedna, cała znoszona, w łachmanach, runąłby chrapać, a jabym do świtu pluskała się w wodzie, prałabym szmaty jego i dzieci, a potem wysuszyłabym je za oknem, a skoro świt, wzięłabym się do cerowania, taka to moja noc!... Więc, co tu mówić o przebaczeniu! I tak już przebaczyłam!
Głęboki, straszny kaszel przerwał jej słowa. Plunęła w chustkę i pokazała ją księdzy, z bólem przytrzymując drugą ręką piersi. Chustka była cała we krwi...
Ksiądz spuścił głowę i nic nie odrzekł.
Marmeladow był w ostatniej agonji; nie spuszczał on oczu z twarzy żony, ktróa znowu pochyliła się nad nim. Ciągle chciał coś mówić; zaczął już nawet, z wysiłkiem mieląc językiem i niewyraźnie szpcząc jakieś wyrazy, ale żona, zrozumiawszy, że chce ją prosić o przebaczenie, krzyknęła nań rozkazująco:
— Milcz! Nie trzeba!... Wiem, co chcesz powiedzieć!... I chory zamilkł, ale w tejże chwili jego błędny wzrok spoczął na drzwiach, i zobaczył Zosię.
Do tej chwili nie spostrzegł jej: stała w kącie i w cieniu.